środa, 30 czerwca 2010

Zbiorcza promocja wszystkich sklepów

Na początku sprawy formalne, czyli dzisiejszy wypad; początkowo Roch chciał wybrać się na lotnisko, aby zobaczyć zepsutego Cargojet`a lecz ostatecznie uległ on naciskom i gwałtom zaprzyjaźnionego "Guru Lotniczego" i wybrał się w teren. Na początek Roch pojechał na Dolomity, tam wjechał w pokrzywy do kolan dzięki czemu ta część nóg została uodporniona na reumatyzm. Później Roch pojechał na Suchą Górę i tam stała się rzecz, która stać się nie miała.

Otóż gwóźdź przebił oponę Rochowego towarzysza. Na szczęście Roch zaopatrzony był w zestaw pierwszej pomocy, ale próba ratowania dętki zmasakrowanej gwoździem skończyła pieszą wycieczką do domu. Trzeba będzie zaopatrzyć się, oprócz łatek, w dętkę, bo nigdy nie wiadomo na co się wjedzie.

****
A teraz sprawy związane z chęcią promowania się innych stron na Rochowym blogu. Mocno wątpliwe jest to, iż Roch zyskał taką popularność, że firmy chcą się u niego promować, a jednak Roch od czasu do czasu dostaje maile z propozycją promocji w zamian za coś. Przykładem niech będzie fragment maila, który przyszedł dosłownie chwilę temu:
Reprezentuję sklep internetowy ****.pl. W naszym asortymencie znajdują się: (...). Chcemy wspierać ludzi, którzy w aktywny i ciekawy sposób spędzają wolny czas i dzielą się swoimi pasjami i przeżyciami z tym związanymi z innymi.

Pana blog idealnie wpisuje się w ten model. Czy byłby Pan zainteresowany współpracą, bądź wymianą, oto kilka możliwości:
W zamian za link na Pana stronie możemy zaoferować(...)
Później została wymieniona lista darmowych usług jakie w zamian za link Roch mógłby dostać. Wcześniej też przychodziły takie maile i Roch cały czas, z uporem maniaka odpisywał, że Blog nigdy nie będzie komercyjny, a on nigdy nie będzie na nim zarabiał.

Zatem Roch, w tej notce, zbiorowo promuje wszystkie sklepy, które już Rochowi coś zaoferowały lub zaoferują mu coś w przyszłości. Szanowni przedstawiciele handlowi, czujcie się wypromowani, zareklamowani i dopieszczeni, a maili nie przysyłajcie, bo i tak lądują w koszu ze znaczkiem "Spam".

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 29 czerwca 2010

Plażowiczki

Z ostatnich lotniczych wieści Roch pragnie donieść, iż zepsuty Cargojet nadal stoi na lotnisku i można go swobodnie fotografować, choć najpierw trzeba dotrzeć w miejsce, który to umożliwi. Właśnie z tym faktem Roch związał swoje dzisiejsze plany rowerowe. Chciał pojechać na lotnisko i rozpocząć eksplorację nieznanego sobie terenu żeby dotrzeć do tego mitycznego miejsca, zwanego "trzecią płytą".

Koniec końców Roch wybrał się nad wodę pooglądać sobie plażowiczki, który opalały się na Chechle. Wszyscy patrzyli się na niego jakby był z innej planety; kask, spodenki, koszulka, rękawiczki z długimi palcami, okulary, buty, etc. Wszystko to powodowało zdziwienie, ale Rochowi było to obojętne, on skupiał się na czymś innym. Trochę w tym koncentrowaniu się pomagały mu ciemne okulary, przez które nie było widać na co Roch się aktualnie patrzy.

Jeśli wszystko się uda to jutro Roch wybierze się na eksplorację "trzeciej płyty" i poszukiwanie dogodnego miejsca na sfotografowanie Cargojet`a.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Niedzielno-poniedziałkowa jazda na rowerze

O ile tytuł może trochę mylić, bo Roch wcale nie jeździł przez całą dobę, ale wczoraj nic nie pisał, a więc dziś będzie zbiorczo, za dwa dni. Jeśli o niedzielę chodzi to już tradycyjnie Roch bawił na lotnisku, ćwicząc warsztat i podziwiając to co ląduje lub startuje. Testował też nowe miejsce do obserwacji, pod bramą, na wprost pasa. Odległości pomiędzy "pręty" i płot przestaje być przeszkodą.

Autor zdjęcia: pwl. Źródło: http://lotnictwo.net.pl
 Jednym z ciekawszych, choć groźnych, wydarzeń wczorajszej wizyty na lotnisku było awaryjne lądowanie Boeinga 767-200ER kanadyjskich linii Cargojet Airways, który w Pyrzowicach jest (prawie) w każdą niedzielę. Powodem awaryjnego lądowania był wyciek oleju w jednym silniku. Więcej można przeczytać w artykule Awaryjne lądowanie w Pyrzowicach - Lotnicza Polska. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie.

Galeria na Picasie wzbogaciła się o nowe zdjęcia, które Roch popełnił podczas pobytu na EPKT, a także zdjęcia kilku kolejnych samolotów na wysokościach przelotowych, wśród których trafił się rodzynek w postaci samolotu linii Emirates z charakterystycznym czerwonym napisem na spodzie samolotu. Obok niego leciał drugi taki sam (też został złapany).

*****
Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch podskoczył do Bytomia, bo kierunek Świerklaniec, Piekary Śląskie znudził mu się wybitnie i potrzebował on odmiany w postaci czegoś nowego, świeżego. Do Bytomia Roch dojechał "bokiem", omijając główne drogi, które w godzinie szczytu są zakorkowane.

Kierunek Bytom okazał się tym, czego Rochowi było potrzeba; zawsze to jakaś odmiana, nowe widoki i nowe dziury w jezdni, w które można śmiało wjechać. O ile jutro pogoda dopisze to Roch znowu zaatakuje kierunek Bytom.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 26 czerwca 2010

Pora rozporostować nogi

Od jakiegoś, dłuższego, czasu Roch miał inne zajęcia na głowie aniżeli jazda na rowerze, jednak w weekend postanowił to zmienić i wyjść na rower szczególnie, że pogoda znacznie się poprawiła. Początkowo Roch chciał jechać na lotnisko, ale nie miał z sobą aparatu więc mógłby tylko oglądać samoloty, a nie oglądać i ćwiczyć warsztat. Po drobnej modyfikacji planu Roch wybrał się do Świerklańca i lasem pojechał do Piekar Śląskich natomiast lotnisko zostawił sobie na jutro.

Po powrocie do domu Roch przeleciał przez fora lotnicze w poszukiwaniu informacji o jutrzejszym przylocie B747, ale według wszystkich znaków na niebie i ziemi jutro nie trzeba wcześnie rano wstawać prawdziwy spotting. Być może trafi się, o ile w ogóle coś przyleci lub odleci, jakiś fajny samolocik, który będzie warto pokazać większej ilości osób, ale to okaże się jutro.

- Dane wypadu: BikeBrother.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 25 czerwca 2010

Ciąg dalszy regeneracji

Tak jak Roch ostatnio pisał tak jest w dalszym ciągu. Pogoda sprzyja długiej regeneracji, a więc Roch korzysta z tej możliwości ile może. Deszcz pada, choć może nie gwałtownie, ale mżawki też są wkurzające i wcale nie umilają procesu jeżdżenia na rowerze. W międzyczasie Roch zawitał jeszcze u Koyocika i poza tą wizytą Roch z domu nie wychodził.

Samopoczucie Rocha odbija się też na blogu, który zaczyna świecić pustkami, ale jak tylko pogoda się zmieni to Roch zacznie nadrabiać straty. Niby mamy lato, a pogoda wcale nie jest letnia, bardziej jesienna, a to nie motywuje do wychodzenia na rower. Oby się ten stan rzeczy szybko zmienił, bo tak dłużej być nie może.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 23 czerwca 2010

Regeneracja

Po wczorajszych wojażach Roch stwierdził, że dziś będzie się regenerował i - o ile w ogóle - będzie jeździł gdzieś blisko, może wyskoczy w kierunku Koyocika, ale na pewno nie będzie się spinał na więcej niż 30 - 40 kilometrów. Roch musi dbać o zdrowie, bo trzeba przecież podtrzymywać przyrost naturalny, a może nawet wyciągnąć go z zapaści, a do tego potrzeba w pełni sprawnego Rocha.

Jednak z tych planów nic nie wyszło; Roch musiał siedzieć w domu, bo obowiązki, zajęcia domowe i tak dalej. Rower odpoczywał, ale na jutro planowana jest wycieczka do Koyocika, tak która była planowana na dziś. A wiadomo, że stamtąd jest tylko kawałek na lotnisko więc kto wie, czy i na lotnisku Roch nie skończy.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 22 czerwca 2010

Dookoła lotniska

Pogoda ponownie zachęciła Rocha do wdrapania się na rower, co jest utrudnione przez tłuszczyk, którym Roch systematycznie obrasta. Póki nie przekracza limitu wagowego ustalonego dla Bomberka to wszystko jest w porządku, choć Rocha trochę demotywuje fakt brzuszka, który chcąc nie chcąc się pojawił. Żeby trochę się go pozbyć i podtrzymać kondycję Roch wybrał się dookoła lotniska, bo dawno już wioskami nie jechał. Na towarzysza Roch wybrał swojego "guru lotniczego", który też kilometry uskutecznia, a w grupie - jak wiadomo - jest raźniej.

Żeby utrudnić sobie życie Roch jechał pod wiatr praktycznie całą drogę. Jak nie wiało z przodu, to rzucało Rochem na boki, a poruszyć Rocha to nie lada wyczyn. Dopiero w drugiej połowie dystansu przestało wiać i zrobiło się spokojniej, a i Roch zaczął jechać prosto. Za Zadniem (Zadzieniem?) było już z górki i nogi Rocha trochę odpoczęły.

Ponownie doszło do szaleństwa kilometrowego ponieważ 73 km ze średnią prędkością 24 km/h to jest szaleństwo szczególnie, że Roch kilka dni nie jeździł i jutro nogi mogą boleć, ale to dopiero jutro.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 20 czerwca 2010

Pierwszy prawdziwy spotting

Wskazówki zegara nieśmiało wskazywały godzinę 700; Roch snuł się po domu szukając zajęcia na najbliższą godzinę. Nie potrafił zasnąć, za bardzo był podekscytowany tym, co miało dziś nastąpić. Chodził z miejsca na miejsce, nie mógł skupić myśli, czas się dłużył, ale w końcu nadeszła upragniona godzina. Wszyscy jeszcze spali, a Roch cichutko wymykał się z domu, jakby szedł na tajną randkę. Jego randką był lądujący Boeing 747, na przylot którego Roch czekał od tygodnia. Nie liczyło się nic, tylko upragnione zdjęcie i pierwszy prawdziwy spotting.

W drodze na lotnisko spotkał swojego "Lotniczego Guru", który pedałował na rowerze. Roch wybrał inny środek transportu, pewniejszy, szczególnie, iż od rana coś tam z nieba leciało. Na miejscu były już trzy samochody, Roch wcisnął się jako czwarty, zaparkował przodem do pasa i czekał. Po chwili dojechał do niego wcześniej spotkany Guru, razem postanowili czekać na start. Im bliżej godziny zero, tym więcej aut się zjeżdżało, więcej ludzi było, niektórzy nawet wyposażeni byli w drabinki żeby być wyżej niż płot.

Napięcie rosło, ludzie krzątali się, podchodzili pod płot, oglądali. Planowo start miał się odbyć o godzinie 945 lecz im bliżej godziny zero tym było bardziej oczywiste, że będzie opóźnienie. Wszyscy zaczęli się ustawiać, zajmować najlepsze miejsca, drabinki już były rozstawione. W końcu rozeszła się wieść, że pilot chce startować z innego kierunku niż wszyscy myśleli.

- "Z 09 ma startować.." - ktoś powiedział.

Zrobił się zamęt, bo nie wiadomo było, czy jechać na drugą stronę pasa, czy zostać po tej, po której stał Roch. W końcu silniki zaczęły ryczeć, a cały samolot leniwie się toczył. Podniecenie sięgnęło zenitu, Roch wdrapał się na górkę ułożoną z podkładów i czekał. W końcu 747 wjechał na pas i zaczął się ustawiać. Potem chwila spokoju i moment startu. Warto było czekać ponad godzinę na ten fakt.

Tak oto dokonał się pierwszy prawdziwy spotting w wykonaniu Rocha. Na zakończenie zdjęcie startującego 747:
Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 18 czerwca 2010

Rozpadało się

Pogoda wytrzymała zaledwie cztery dni; piątego dnia zachmurzyło się, zrobiło się zimno i zaczął padać deszcz. Korzystając z tej okazji Roch zabrał się za zdjęcia, które popełnił podczas ostatniej wizyty na lotnisku. Efekty tej pracy można zobaczyć na Picasie. Do "zrobienia" pozostały jeszcze samoloty na wysokości przelotowej, ale i za to Roch się zabierze.

W czerwcu planowane są jeszcze dwie "imprezy" lotnicze. Pierwsza z nich to "Drzwi otwarte" na lotnisku, a druga to "II Edycja dnia spottera", czyli fotografowanie z pasa, co dla Rocha jest pełnym wypasem i postara się dostać na tę imprezę. Na zakończenie jedno zdjęcie z ostatniego pleneru:


Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 17 czerwca 2010

Środek tygodnia na lotnisku

Po wczorajszym lataniu Roch postanowił, że pojedzie na lotnisko, bo może trafi mu się dzień jak wczoraj i będzie miał kolejne zdjęcia. Na miejscu okazało się, że jest gorzej niż wczoraj, ale i tak lądowania odbywały się na kierunku 09 więc można było fotografować lądujące samoloty. Trafiło się kilka ładnych sztuk, które Roch pokaże jak zdjęcia wykadruje i usunie płot, który na kilku z nich się przypadkowo pojawił. Na dodatek w niedzielę jest święto wszystkich spotterów, czyli lądowanie B747-400F. Fora lotnicze gotują się z zachwytu.

Jeśli o rower chodzi to służył on za środek transportu, a wypad był czysto rekreacyjny, choć wspólnie z Guru Lotniczym, który tłumaczył Rochowi co i jak i dlaczego tak, a nie inaczej. Po powrocie do domu Roch zaczyna zabierać się za zdjęcia, ale trochę to jeszcze potrwa. Jak się w końcu Roch zmobilizuje to jutro pojawią się na Pikasie.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 16 czerwca 2010

Podniebne szaleństwo

Od rana nad Rochem odbywała się istna orgia samolotowa, a apogeum osiągnęła w momencie kiedy nad Rochem pojawił się Airbus A319. Początkowo Roch nie zauważył go, a gdy już wyskoczył na balkon to samolot chował się za blokiem, więc nie ma zdjęcia. Kiedy już wyszedł na rower to przez 30 minut jazdy spoglądał w niebo aż pięć razy, bo leciał samolot za samolotem. Katowice Airport wzięło się do roboty i sezon letni chyba już jest rozkręcony na 100%.

Jeśli o rower chodzi to Roch pojechał do Radzionkowa i na Kopiec, choć trochę drogę zgubił i brnął przez błoto i krzaki. Z Kopca do Piekar Śląskich i w kierunku domu. Jutro, o ile pogoda dopisze, to obowiązkowa będzie wizyta na lotnisku, bo trzeba ustrzelić kilka ptaszków, które latają i latają. Jednak co z tych planów Rochowi wyjdzie to okaże się pod płotem lotniska.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 15 czerwca 2010

Lekka rekreacja

W końcu nadszedł czas żeby zaprowadzić samochód do mechanika, celem naprawienia szyberdachu, który się przytkał i na Rocha spadła, a właściwie spłynęła fala powodziowa, która spowodowała drobne zalanie samochodu. Z racji tego, że samochód miał być do odebrania tego samego dnia Roch nie mógł oddalić się zbytnio od Tarnowskich Gór, bo telefon mógł zadzwonić w każdej chwili. Na początek Roch pojechał, “wewnętrzną drogą PKP”, do Miasteczka Śląskiego, a stamtąd na Chechło.

Pod domem zadzwonił telefon i faktycznie można było odebrać samochód; nie minęła chwila i już szczelność dachu była testowana przez deszcz, który zaczął padać jak na zawołanie. Pozostaje trzymać kciuki za szczelność i drożność dachu, bo drugiej fali powodziowej Roch nie przeżyje. Na jutro plan jest prosty, bo trzeba trochę więcej kilometrów przejechać. Może jakieś lotnisko na przykład.

- Dane wypadu: BikeBrother.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 13 czerwca 2010

Tradycyjnie już: spotting na lotnisku

Jak w (prawie) każdą niedzielę tak i teraz Roch wybrał się ze swoim Lotniczym Guru na lotnisko poobserwować samoloty. Wizyta skończyła się jedynie na obserwacji, bo aparat Roch zostawił w domu bojąc się deszczu ponieważ pogoda w końcu wróciła do normy, choć chmur było za dużo (ale to już typowe marudzenie). Roch sam siebie zaczął zadziwiać tym, co już wie o całej tej lotniczej technice. Holdingi, kręgi, drogi kołowania, low pass i inne pojęcia, które do tej pory Rochowi były obce i obojętne. Do tego dochodzi “namierzanie” samolotów po ich rejestracji i – oczywiście – rozróżnianie modeli, choć tu jeszcze Roch trafia 2 na 10, ale są postępy ponieważ kiedyś było 0 na 10.

Akurat Roch załapał się na start Bombardiera (Lufthansa) i Airbusa (Wizz), a później pod terminalem zrobiło się pusto więc nie było sensu oglądania płotu lotniska. Następnym razem Roch planuje zabrać aparat, bo może trafi się jakiś czarter; w końcu sezon wakacyjny już się rozpoczyna to i ilość lotów do ciepłych krajów jest większa. Niedzielne wypady na lotnisko stają się już tradycją, co Rocha cieszy ponieważ jest to kolejna okazja do odrobiny ruchu na świeżym powietrzu.

Pogoda w końcu zrobiła się znośna, temperatura spadła do akceptowalnych 20°C i powróciła normalność. Wszystko to za sprawą wczorajszej burzy, która zaatakowała okolice Rocha, a było co oglądać, bo deszcz nie padał, a pioruny błyskały, na przykład taki się trafił (jakoś słaba, ale przy czasie 1/5s trudno utrzymać aparat nieporuszony):


- Dane wypadu: BikeBrother.

Roch pozdrawia Czytelników.

sobota, 12 czerwca 2010

Off-road

W końcu Roch postanowił wyjść z domu; po części było to spowodowane nudą domową, a po części lekkim spadkiem temperatury, który wywołał u Rocha chęć do jazdy. Nadal jednak jest dużo za ciepło dlatego Roch postanowił, że nie będzie się zbytnio wystawiał na słońce. Na początek pojechał on na Suchą Górę, tam solidnie się zmęczył i poczuł, że koszulka przykleiła się do Rocha, a z kasku lało się jak z hydrantu.

Z Suchej Góry Roch pojechał na Dolomity, a stamtąd do Rept. Jednak było tak duszno i parno, że Roch nie wyrabiał i musiał wrócić do domu. Woda w plecaku oczywiście się skończyła, ale to akurat nie był problem, bo w sobotę sklepy są otwarte i można coś mokrego kupić. Plan na jutro jest prosty: wizyta na lotnisku, o ile pogoda i temperatura na to pozwolą. Być może pojawią się też nowe zdjęcia, ale to wszystko okaże się jutro, jak Roch wstanie i spojrzy na termometr.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 11 czerwca 2010

Wszystko płynie

Tytuł trochę mylący, ale prawdziwy choć wcale nie chodzi o płynącą wodę, a żar lejący się z nieba. Wczoraj temperatura wspięła się na poziom 33°, co Rocha mocno zdołowało, bo było dużo za ciepło. Dziś jest jeszcze gorzej; termometr w samochodzie pokazał temperaturę 40°, a kierownicy nie dało się złapać. Dopiero po dziesięciu minutach dało się wejść, ale i tak panowała tam ostra sauna.

Obecnie Roch duma nad tym, czy iść na rower, czy siedzieć w domu i czekać na poprawę pogody, czyli na lekkie ochłodzenie. Według wszelkich prognoz ma ono nadejść od jutra, czyli weekend może być normalny.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 9 czerwca 2010

Uff jak gorąco, uff jak gorąco

Kto by pomyślał, że gorący wyż, który nie szczędzi Rochowi promieni słonecznych spowoduje to, iż Rochowi przestanie chcieć się jeździć. To już chyba starość go dopada, bo jak jest pochmurno to marudzi, jak słońce jest to też Roch odczuwa niechęć do męczenia się. Pozostaje czekać na lekkie oziębienie, tak żeby termometr przestał wskazywać 30°C; być może wtedy Roch odnajdzie chęć do jeżdżenia, bo póki co gdzieś ją zatracił.

Jednak wcale nie ma tak źle i dziś Roch nakręcił 20 kilometrów. Za cel obrał sobie Repty i Dolomity, bo tam jest cień i są górki. W Reptach Roch spotkał zabawiającą się, w krzakach, parkę, która nie przejmowała się tym, iż Roch prawie przejechał im po głowie. Nie zrażając się tym Roch pojechał dalej, bo przecież nie ma co zakochanym przeszkadzać. Kocyk, polanka, ciepło i tylko Roch do tej scenerii nie pasował.

- Dane wypadu: BikeBroher.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 8 czerwca 2010

Trochę więcej luzu

Po szalonym weekendzie, który zakończył się wynikiem 140 km, nadeszła chwila oddechu i Roch zabrał się za zdjęcia z lotniska, które leżą i czekają na swoją kolej. Na pierwszy ogień poszły te z startującymi maszynami, potem Roch zabrał się za te z samolotami na wysokościach przelotowych. Efekt tych wszystkich obróbek można zobaczyć na Picassa: Samoloty na wysokościach przelotowych i Samoloty 2010.

Dzisiejszy wypad stał pod znakiem wysokiej temperatury. Nawet bardzo wysokiej, bo okolice 30°C to już jest wysoka temperatura. W takiej temperaturze ciężko się jeździ, a woda w plecaku szybko się kończy. Wystarczyło jej na 40 kilometrów po czym Roch wrócił do domu. Takie skoki temperatury nie są dobre, bo jeszcze parę dni temu Roch jeździł w długich spodniach i kamizelce, a teraz w krótkich spodenkach jest gorąco.

Oby pogoda trochę odpuściła, bo z jednego ekstremum wpadniemy w drugie, a gorąc też nie jest lepszy, bo Roch już w niektórych miejscach przypalił się, szczególnie, że na lotnisku nie było cienia. Jutro kolejny upalny dzień i kolejny wypad, oby tylko wody w plecaku wystarczyło, a jak wiadomo Roch to nie wielbłąd i pić musi.

- Dane wypadu: BikeBrother.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Masa zdjęć i brak czasu

Ponownie Roch zapomniał o notce, ale niech za usprawiedliwienie posłuży fakt, że w niedziele, na lotnisku Roch troszkę się przypalił słońcem i jakoś nie miał głowy do pisania, bo szyja ostro szczypała, ale było warto trochę się podsmażyć, bo samolotów - a tym samym zdjęć - jest cała masa. Roch nie wie od czego zacząć, a w między czasie jeszcze nastąpiła awaria systemu i trzeba instalować wszystko od nowa.

Jak już Roch odzyska jako taką stabilizację i ogranie wszystkie programowe sprawy to zabierze się za zdjęcia i wrzuci wszystko na Picassę. Póki co, Roch wraca do Windowsa, aktualizację się ściągają, a tyłek boli od siodełka. Dziś Roch regenerował się, więc na rowerze nie jeździł.

Roch pozdrawia Czytelników (i przeprasza za notatkowe dziury).

sobota, 5 czerwca 2010

Cisza spowodowana ładną pogodą

Któż by się spodziewał, że ładna pogoda spowoduje zastój na blogu. Tak się złożyło, że Roch od dwóch dni nie robi nic innego tylko jeździ na rowerze. Wczoraj nie dość, że jeździł to jeszcze grillował i siłą rzeczy nie było czasu na piątkową notkę, dziś też Roch jeździł cały dzień, bo pogoda jest super więc trzeba z niej korzystać, bo nie wiadomo kiedy znowu trafi się taka okazja.

Dzisiaj Roch wybrał się na Mikołeskę, zahaczając o Miasteczko Śląskie i "Wewnętrzną drogę PKP". Będąc u celu Roch odpoczął chwilę, pooglądał widoczki, bo pierwszy raz tam był i wrócił do domu przez Pniowiec. Kilometry wzbierają niczym fala powodziowa, ale to Rocha cieszy, bo w końcu jest pogoda i w końcu można pokręcić trochę dłużej niż godzinkę pomiędzy jednym deszczem, a drugim.

Na jutro plan jest taki, żeby dojechać na lotnisko i tam zrobić sobie piknik połączony z fotografowaniem samolotów. Pogoda ma się utrzymać więc nie powinno być problemów ze zrealizowaniem tego planu.

- Dane wypadu: BikeBrother.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 3 czerwca 2010

Oszukać deszcz

Jeśli coś się powtarza regularnie to można zaobserwować pewien wzorzec i według tego wzorca przewidywać zachowanie tego "coś" w przyszłości. Tak też zrobił Roch, który zabrał się za analizowanie pogody i okazało się, że najczęściej deszcz pada od godziny 1100. Dlatego dziś Roch postanowił pojeździć rano. Dodatkowym bodźcem do tego była kusząca perspektywa spotkania się z Koyocikiem, który też miał ochotę jeździć rano.

Spotkanie nastąpiło w Świerklańcu - z dziesięciominutowym opóźnieniem spowodowanym omijaniem procesji, które blokowały ruch - i stamtąd Roch wraz z Koyocikiem pojechali do TG, posiedzieli na ławeczce i pojechali na "Wewnętrzną drogę PKP" gdzie nastąpiło pożegnanie. Wypad krótki, bo Roch ma poranny limit czasowy, ale ważne, że w końcu udało się spotkać.

Na niedzielę jest planowany dłuższy wypad więc nie pozostaje nic tylko czekać na niedzielę i wypatrywać dobrej pogody.

- Dane wypadu: BikeBrother.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 2 czerwca 2010

Niebo wyschło

Coś musiało się stać, być może coś się zepsuło lub zatkało, ale deszcz przestał padać; po tym jak padał całą noc i większość poranka nastąpił koniec opadów, czyli ewidentnie coś musiało się zatkać, bo nie jest możliwe żeby przestało padać tak samo z siebie albo pod wpływem jakiegoś miłego i ciepłego wyżu. Nie dość, że rano lało jak z cebra to Roch jeszcze brnął w tym deszczu, bo musiał sprawdzić jedną rzecz, a do tego potrzebował kilku rzeczy, które były w zaprzyjaźnionym PWiK.

Ambicja nie pozwalała Rochowi poddać się w walce z opornym Access Pointem, który nie chciał współpracować z routerem. Okazało się, że z każdym problemem trzeba się przespać, bo dziś zadziałało za pierwszym razem i tym samym Roch uratował swój informatyczny honor, a i ego jeszcze bardziej spuchło.

Popołudniu Roch siedział w domu i z nudów wziął się za obróbkę zdjęć, które popełnił podczas ostatniego pobytu na lotnisku. Na tapetę dostały się dwa zdjęcia, które zakwalifikowały się do ścisłego finału finałów i zasługiwały na chwilę uwagi. Jak można się domyślić dziś, podobnie jak wczoraj, Roch w statystykach wpisuje zero, bo nie było okazji pojeździć, ale wszystkie prognozy mówią o znacznej poprawie pogody. Oby.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 1 czerwca 2010

Z okazji Dnia Dziecka

Z okazji Dnia Dziecka pogoda spłatała Rochowi kolejnego figla, a właściwie to nie musiała nic płatać, bo pogoda i tak jest do bani więc specjalnie nie musiała się wysilać. Z tego wszystkiego Roch poważnie wziął się za mitycznego już robota, który powstaje w ogromnych bólach i powstać nie umie. Jednak dziś Roch sięgnął do przepastnej skarbonki i w końcu zamówił potrzebne elementy.

Jeśli pogoda nie przestanie grymasić to Roch zacznie go składać, bo z nudów nie potrafi wysiedzieć w domu, a na rower jest zbyt pochmurno. Kolejny raz Roch straszy robotem, ale tym razem powinno się udać, bo przecież wszystko kiedyś musi się skończyć, nawet składanie robota.

Roch pozdrawia Czytelników.