\”No i to był dobry rok\” – tak można by zacząć i podsumować ten już mijający rok, a podsumowywać jest co. Od początku roku coś się działo, wpierw nie za dobrze; oczy, alergia i kilka innych spraw się nałożyło na siebie, ale koniec końców Roch wyszedł na prostą i w końcu wyciągnął z tego wnioski. Zaczął się więcej ruszać, w końcu wystartował w swoim pierwszym Maratonie MTB, który przejechał cały i od tego się zaczęło, a w zasadzie od przygotowań do tego Maratonu. Najprostszym i najszybszym sposobem było zacząć biegać. No i Roch zaczął i tak mu się zostało. Potem pierwsze zawody, drugie i tak się potoczyło. W styczniu Rocha czekają kolejne zawody w bieganiu.
Rok: 2019
-
To był rok!
To był też rok zmian, pozytywnych zmian, które wyszły nie tylko Rochowi na dobre. Zmieniło się prawie wszystko co Rocha cieszy. Dzieciorom też Roch odpuścił i teraz spędzanie czasu jest jeszcze fajniejsze niż było. Rower, basen, czy zimowe łyżwy nie są dla niego problemem. Wszystko przez aktywność jaką Roch uprawia. Co prawda obecnie jest trochę jej mniej, ale koniec roku zawsze dla Rocha jest ciężki. Krótki dzień i długa noc nie zachęcają do działania, ale to powoli się będzie zmieniało, dnia zacznie przybywać to chęci u Rocha też przybędzie.A plany na przyszły rok? Są i Roch jest przekonany, że uda się je zrealizować. Na pewno klika startów w Maratonach MTB, może nawet start w czeskim Jablunkovie, który będzie 8 sierpnia, czyli tuż przed Rocha urodzinami. Gdzieś z tyłu głowy Rocha tli się pomysł triatlonu, ale to jeszcze nie w tym roku. Do tego trzeba być solidnie przygotowanym. Postanowień Roch nie stawia sobie, bo i tak ich nie zrealizuje, zamiast tego stawia sobie cele i planuje jak je zrealizować.I na koniec jeszcze jedna sprawa, która jeszcze się klaruje, ale jeśli wszystko się uda to Roch będzie też miał dodatkowe zajęcie rowerowe, a to w perspektywie jego planów kilkuletnich zwiastuje sukces i powodzenie, ale o tym jeszcze Roch nie będzie pisał.A w Nowym Roku Roch życzy wszystkim Czytelnikom spokoju, zdrowia i ciepła rodzinnego. Tym, którzy jeżdżą na rowerze jak najmniejszej ilości gum, tym co nie jeżdżą, żeby choć spróbowali, a wszystkim Roch życzy spełnienia marzeń, wytrwania w noworocznych postanowieniach i zrealizowania wszystkich swoich planów.Do zobaczenia w nowym, 2020, roku. -
Niech się darzy i wiedzie
Prezenty pewnie już już rozpakowane, wigilijna wieczerza kieruje się w biodra, więc najwyższy to czas aby złożyć Wam najlepsze i najserdeczniejsze życzenia, co by te Święta były spokojne, dostatnie i rodzinne, a po świętach żeby waga dalej wskazywała tyle ile przed świętami. Niech Wam się spełnią marzenia; te małe i te wielkie i te najbardziej skryte.Tego życzy Wam Roch.PS.I oby przyszły rok był o niebo lepszy niż ten. -
1. Bieg Mikołajkowy
No i stało się. Długo wyczekiwany moment nadszedł, a chodzi oczywiście o kolejny bieg, w którym Roch wziął udział. Jednak tym razem nie sam, bo udało mu się namówić Żonkę do tego żeby pobiegła razem z nim. Bieg był Mikołajkowy, z charytatywnym celem w tle, bowiem zbierano kasę na Hospicjum w Częstochowie, a na taki cel warto wpłacić i trochę się pomęczyć. Tak więc na starcie zameldowało się sporo osób, pod koniec stawki ustawił się Roch z Żonką.
Początkowo trasa była opisywana jako płaska i malownicza, później okazało się, że była tylko malownicza, bo według Garmina i Stravy nachylenie wzrastało. Nieznacznie bo nieznacznie, ale wzrastało. Jednak żeby nie narzekać to biegło się fajnie, choć na początku Roch prawie zgubił swoją energetyczną tubkę radości, ale udało się ją podnieść i można było ją wciągnąć. Jednak tubki z Decathlonu są znacznie smaczniejsze i nie powodują słodkości w ustach. Mimo, że Roch przepił to sporą ilością wody to i tak \”glut\” Rocha nie odpuszczał.
Podsumowując to bieg był całkiem fajny, z Żonką biegło się raźniej, a i poczucie że ma się swoją małą cegiełkę w szczytnym celu powoduje to, że chce się dalej biegać. Najbliższy planowany bieg to \”VIII Bieg Policz Się Z Cukrzycą\” w Częstochowie w ramach WOŚPu. W międzyczasie może jeszcze trafi się \”Charytatywny Bieg Karnawałowy 2020\” ale to trzeba przegadać z Żonką.
Tak więc początek roku zapowiada się całkiem aktywnie, a w planach jeszcze są starty w Bike Atelier Maratonach. Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko przygotować się do biegów lepiej niż do ostatniego, ale i tak udało się przebiec, choć pewnie byłoby łatwiej będąc lepiej przygotowanym.
Na zakończenie zapis śladu:
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Kolejne biegi w planach, a i trenażer był w użyciu
Znowu, znowu, znowu.. Roch nie odzywał się długo, ale trochę ma zajęć obocznych, trochę nie ma czasu, a trochę sobie odpuścił. Ten splot wydarzeń doprowadził do tego, że Roch ponownie zaniedbał blogaska, ale teraz postara się to naprawić. Reperację zacząć by wypadało od tego, że za 4 dni Roch startuje w kolejnym biegu, tym razem mikołajkowym. Dystans to 6.6 km po – według organizatorów – płaskim terenie, ale pogoda wskazuje na to, że będzie co najmniej zimno, jak nie śnieżno, ale dla Mikołaja i dzieciaków z częstochowskiego Hospicjum warto się trochę przemrozić. W końcu Mikołaj jest raz w roku.
Jednak na tym Roch nie poprzestaje. W styczniu już planuje biegać dla WOŚP i znowu dla dzieciaków. Więc koniec starego roku i początek nowego zapowiada się aktywnie, w butach i z chęcią pomocy innym, co u Rocha bywa rzadkością. Rowerowo też źle nie jest, co prawda na zewnątrz Roch nie pedałuje bo zimno i smog i oddychać się nie da, a astma wcale nie pomaga. W domu jednak Roch pedałuje całkiem sporo. Pomaga mu w tym Zwift i dobrze, bo bez tego pedałowanie jest nudne.
Poza tymi aktywnościami fizycznymi Roch też wykazał się aktywnością intelektualną i ma w planach – raczej odległych – przenieść Bloga na własny kod, własną platformę i zintegrować go z własnymi statystykami. Pierwsze kroki już zostały podjęte i jakiś zarys już się rodzi, jednak do końca prac jeszcze daleka droga. Na chwilę obecną jedynie blog i fanpejdż pozostały Rochowi. Może kiedyś się uda odpalić wszystko swoje, a wtedy wystrzelą korki od szampana i będzie pompa, albo i nie.
Tak czy inaczej Roch nie zamierza przestać blogować, nawet na nie swojej platformie. I obiecuje, że postara się częściej pisać. Na prawdę.
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Statystyki
Statystyki dostępne są pod adresem: http://statystyki.pedalydwa.pl. -
2. Częstochowski Bieg Niepodległości
Tak, tytuł posta to nie pomyłka. Znajduje się tam słowo \”bieg\”, ale Ci co obserwują bloga wiedzą, że Roch zaczął przygotowywać się do Bike Atelier Maratonu właśnie biegowo. I to się Rochowi na tyle spodobało, że truchtał sobie raz dłuższe dystanse, a raz krótsze. Idąc za ciosem postanowił, że oprócz maratonu MTB zaliczy sobie jakiś bieg. Wiadomo było, że nie będzie to maraton, pół maraton, czy nawet ćwierć maraton, ale takie 5 kilometrów to by przebiegł.
I tak od myśli do myśli Roch znalazł idealny bieg. Bo miał dystans 5 kilometrów, był w Częstochowie, był niedaleko i dawali w pakiecie medal i koszulkę. Jak się później okazało to koszulka jest ekstra, a medal bombowy, ale od początku. Roch zapłacił opłatę startową no i czekał. Przejechał maraton MTB, trochę sobie odpuścił bieganie, ale cały czas miał z tyłu głowy, że w tym roku zostały jeszcze jedne zawody. Im było bliżej do 11 listopada tym jemu się bardziej nie chciało.
Doszło do tego, że Roch zaczął myśleć nad odsprzedaniem pakietu startowego, a chętnych nie brakowało, bo medal jest bombowy. Jednak nie mógłby założyć koszulki gdyby nie zaliczył biegu. Inaczej mógłby iść do sklepu i kupić sobie koszulkę. Tak więc był w moralnym rozkroku. Z jednej strony nie był przekonany co do swojej formy, z drugiej nie chciał zrobić z gęby cholewy. No i ten bombowy medal.
Koniec końców, w dniu biegu, pojechał do biura zawodów i odebrał pakiet. Do ekstra koszulki było dołożone piwo bezalkoholowe od jednego ze sponsorów, ale tego bombowego medalu nie było. I dobrze, bo to miała być nagroda za przebiegnięty dystans, a nie za stawienie się w biurze zawodów. Jednak Roch dalej miał moralną zagwózdkę. Jednak Żonka, na swój sposób, zmotywowała go no i Roch wbił się w obcisłe.
Sam wyścig był całkiem w porządku. Roch nauczony swoim pierwszym startem nie popełnił wszystkich błędów, jakie można było popełnić, tylko zaczął spokojnie, wybadał grupki biegaczy. Szukał takiej, do której mógł się podłączyć i wytrzymałby ich tempo. I tak się stało. Jednak lektura portali biegowych nie poszła na marne. Mocny start, to słaby finisz; no chyba, że ktoś biega tempem poniżej 5 min/km to jemu zanim start się skończy to meta się zacznie, ale to inna kategoria. Dla Rocha ważne było żeby nie wystrzelić jak z procy i utrzymywać stałe tempo.
Wynik się nie liczył. Tylko ten bombowy medal i sam fakt udowodnienia sobie, że da się to zrobić, bo Roch nie pierwszy raz pokonał 5 km. I tak się stało, na mecie stawił się po 30 minutach od startu co dla Rocha jest życiówką. Poprawił się o 6 minut, a tempo miał 6:36 min/km i tutaj też się poprawiło. I w końcu miał pełne prawo nosić ekstra koszulkę i bombowy medal.
Zapis śladu z 2. Częstochowskiego Biegu Niepodległości:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS. No przecież, że będzie fotka z bombowym medalem:
-
Trochę podsumowania, spóźnionego jak zawsze
Kolejny miesiąc za Rochem i kolejne spóźnienie zaliczone, ale tak już bywa i chyba trzeba nauczyć się z tym żyć. Tak więc skoro Roch już zaczął pisał, to podsumuje to co działo się w październiku, a działo się sporo. Szczególnie na początku miesiąca, czyli podczas startu w swoim pierwszym Maratonie MTB. Roch stanął na linii startu, potem na linii mety, czyli plan został zrealizowany. Wynik chyba też całkiem niezły mu wyszedł jak na pierwszy start, ale więcej o tym można przeczytać w notce podsumowującej start w Bike Atelier Maraton. Potem pogoda nie odpuszczała to i Roch korzystał ze sprzyjających warunków i pedałował. Bieganie, trzeba przyznać, Roch trochę zaniedbał, ale w ostatnim czasie wrócił do starych nawyków.
Końcówka miesiąca trochę się popsuła pod względem aury i Roch zmuszony był przenieść się do domu z rowerem. Jednak pedałowanie ze Zwift też ma swoje zalety i do przyjemnych należy. Tak więc październik znowu był owocny pod względem ruchowym, co będzie można zobaczyć na załączonych zdjęciach, a już niedługo – ma Roch taką nadzieję – na dedykowanej statystykom stronie, którą Roch tworzy w wolnym czasie. Jakby ktoś chciał zobaczyć menu to może kliknąć: statystyki.pedalydwa.pl i zobaczyć. Pewnie z biegiem czasu będzie się pojawiało coraz więcej ciekawych rzeczy.
Na zakończenie krótkiego wpisu wspomniane zdjęcia:
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Najwyższy czas na zestaw zimowy
Zestaw zimowy. W końcu naszedł czas na zmianę miejsca pedałowania i przeniesienie się pod dach. Co prawda nie oznacza to definitywnego zakończenia sezonu \”zewnętrzengo\”, bo zbliża się długi weekend i pewnie Roch pójdzie pedałować, a według prognoz będzie to całkiem możliwe. Jednak temperatura i czas coraz bardziej się kurczą, więc naturalnym rozwiązaniem jest przenisienie się z pedałowaniem do domu. Trenażer jest rozstawiony od dawna, ale dopiero teraz jest używany częściej.
Dzięki zaprzyjaźnionemu W., który dla Roch założył koło teraz można reagować na zmiany pogody błyskawicznie. Jak pada, jest zimno albo ciemno Roch idzie do garażu, przekłada koło i zapina rower do trenażera, ale jak chce pojeździć na zewnątrz to też nie ma z tym problemu. Tak więc uniwersalność pełna, ale w końcu do tego Roch dążył. W zeszłym roku męczenie się z oponą powodowało u Ruch ogólną niechęć do jeżdżenia na zewnątrz; a teraz cyk i zmienione. Więc może nawet jakieś świąteczne lub noworoczne pedałowanie będzie, bo jak wiadomo zima zaczyna dopiero gdzieś w okolicach lutego, więc do tego czasu można spokojnie jeździć.
W tym sezonie nowym elementem zestawu zimowego jest wentylator, który wymusza ruch powietrza. I okazał się nieocenionym pomocnikiem, bo w końcu z Rocha nie leje się wiadrami pot, nie ma kałuży pod rowerem i komfort pedałowania znacznie wzrósł. Do tego można wyobrazić sobie, że jednak jedzie gdzieś indziej niż w domu, a po dołożeniu Zwift będzie już całkiem jak w Nowym Jorku.
Sezon pedałowania w domu jest więc otwarty, czego dowodem jest wczorajszy ślad:
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Chwila odpoczynku, lekkie rozprężenie i historia pewnej gumy
Po ostatnim w sezonie ‑ a dla Roch pierwszym ‑ maratonie Roch trochę się rozprężył, ale nic dziwnego, trochę jednak się przygotowywał do niego i po zaliczeniu dystansu Hobby zrobił sobie krótką przerwę. Nie oznaczało to wcale, że Roch przestał całkiem pedałować. Bynajmniej nie, chciał po prostu odrobinę odpocząć i poczuć się jak dawny Roch, który zalegał w fotelu i nie myślał o tym, że trzeba zrobić trening bo inaczej nie dojedzie się do mety. Jednak niedawno znowu wrócił do rygoru, bo trening sam się nie zrobi, a jak w przyszłym roku Roch ma wystartować w większej ilości maratonów to noga musi mieć moc.
I tak zaczęło się od ponownego biegania, ale już na bieżni bo wieczorami smog Rochowi nie daje spokoju, ale przed zaplanowanym biegiem trochę pobiega na zewnątrz żeby przyzwyczaić organizm do zimnego powietrza. Do tego Roch uruchomił trenażer i nawet poskładał, z pomocą zaprzyjaźnionego W., koło do trenażera żeby nie przekładać opon. Teraz w zimne dni można pedałować w domu, a jak tylko aura dopisze to cyk i koło zmienione. W dodatku Żonka też może pedałować na swoim rowerze, a Roch na swoim. Jedno koło, a sprawiło tyle radości. Co więcej Roch uruchomił Zwift, więc teraz wieczorami może jeździć po Central Parku, tak jak zrobił to wczoraj. Fajna zabawa i nawet wciąga to pedałowanie i wyprzedzanie innych wirtualnych kolarzy.
Jednak poza trenażerem, jest też rower bo pogoda w weekend dopisała i w końcu można było zabrać dzieciory na trasę Bike Atelier Maratonu na dystansie KIDO. Roch z Żonką chciał żeby dzieciory poczuły jak to jest jechać po krzakach, trawach i innych korzeniach. I okazało się, że dzieciory były zachwycone. Młoda non stop krzyczała, że lubi taką wolność, a kiedy nie krzyczała to akurat wjeżdżała w dziurę albo piła. Nad dystrybucją płynów jeszcze muszą popracować, ale widać było, że jej się podoba. Młody ma jeszcze za mały rowerek, ale dzielnie parł do przodu, przez co u Rocha poziom dumy osiągnął poziom 100, albo i więcej. Zaliczył jedną glebę, ale nie groźną. Po prostu koło mu ujechało na błocie i fiknął na trawę. Pozbierał się i pojechał dalej.Gorzej było z Żonką. Ona bowiem załapała gumę w połowie drogi, więc musiała wracać piechotą, ale widać było niedosyt. Jednak nic straconego, dziś Roch zaklei dętkę i będzie można znowu atakować trasę KIDO. Na ta jest całkiem niezła. Za rok Młoda dostanie nowy rower i będzie mogła startować w maratonie.Tak więc jak widać Roch lekko się rozprężył, ale nie tak całkiem porzucił rower. Wczoraj był trenażer, więc dziś powinna być bieżnia dla odmiany, albo nawet jakieś bieganie na zewnątrz, ale to jeszcze się okaże. Coś na pewno Roch porobi. I oczywiście zaklei dętkę tak żeby Żonka miała możliwość pedałowania.Roch pozdrawia Czytelników. -
Maraton zaliczony i oficjalne wyniki
Sobota rano, do startu zostało tylko kilka godzin. Roch wydłużył sobie oczekiwanie na start ponieważ pakiet startowy wraz z numerem startowym odebrał dzień wcześniej. Jednak trochę martwił się pogodą. Co prawda wiedział, że pogoda będzie jaka będzie, nawet prognozy nie zostawiały wątpliwości, że będzie lało. No i lało. Raz mniej, raz bardziej, ale cały czas – przez 30 kilometrów – ale pedałowanie całkiem nieźle szło. Numer jaki dostał to 3005. Przyczepił na kierownicy i pojechał na miejsce startu.
Miał jeszcze trochę czasu, więc pojeździł po całym terenie, zobaczył jak jadą juniorzy na dystansie KIDO, a potem o 1100 zaczął ustawiać się w swoim sektorze startowym. Po kolejnych trzydziestu minutach pierwsze sektory zaczęły startować. Po ośmiu minutach Roch był już na pierwszych kilometrach trasy Bike Atelier Maratonu. Na starcie popełnił wszystkie możliwe do popełnienia błędy, ale w porę opamiętał się i maraton ukończył. Oczywiście chodzi o to, że na początku narzucił sobie takie tempo, że na pierwszym podjeździe mógł w zasadzie zakończyć wyścig, ale magiczne żele postawiły Rocha na nogi i mógł dalej jechać. Trasa była już objechana więc Roch wiedział czego się spodziewać, ale tempo narzucił sobie większe. Deszcze ciągle padał choć w lesie nie było go czuć, to po wyjeździe na otwarty teren czuć, że ciągle padało.
Przejechanie całego maratonu zajęło mu 1 godz. 47 minut. Padał deszcz, było zimno, licznik pokazał raptem 10°C ale pedałowanie było szalone, mokre i szybkie. Zjazdy, co prawda śliskie, ale wszystkie dało się przejechać. Żele z tubek dawały radę i robiły robotę. Tak więc Roch dotarł do mety gdzie czekali na niego najlepsi kibice, czyli Żonka z Dzieciorami.
Maratony spodobały się Rochowi, w przyszłym roku będzie chciał zaliczyć więcej, a może nawet uda się to połączyć z jakimś weekendem w Ustroniu albo Wiśle. Sporo się pozmieniało u Rocha od początku roku, ale w przyszłym będzie to chciał utrzymać, a starty w maratonach są całkiem fajne.
Na zakończenie kilka zdjęć.
-
Objazd trasy, statystyki i kilka zdjęć
Czas startu zbliża się nieuchronnie. Niedawno jeszcze było 70 dni, a teraz zostało już ich 2. Korzystając z ostatnich ciepłych dni Roch wybrał się na objazd trasy wg. śladu GPS, który organizatorzy udostępnili. Oczywiście z Rochem pojechała Żonka, która chciała sprawdzić się, czy da radę pokonać trasę. Roch próbował ją namówić na to, żeby wystartowała razem z nim, ale nie dała się namówić. Więc nic na siłę.
Sama trasa jest genialna, co prawda jest kilka podjazdów, które prawdopodobnie Roch pokona na piechotę, ale poza tym to widoki są obłędne, a zjazdy szybkie i w miarę równe. Tak więc trasa rozpoznana, Roch wie co go czeka, teraz pozostaje spakować się i ruszyć na start, zrobić swoje i wrócić. Wydaje się proste, ale jak powiedziało się \”a\” to trzeba powiedzieć \”b\”.
Oczywiście z wypadu powstało kilka zdjęć. Można je zobaczyć tutaj:
Poza tym koniec miesiąca oznacza nowe statystyki, a te poszerzyły się o bieganie i bieganie na bieżni. Tak, Roch i Żonka sprawili sobie bieżnie, bo przecież można usiąść w fotelu wieczorem, ale po co jak można się zamęczyć na własne życzenie. Tak więc, jak pogoda nie dopisuje, to Roch wchodzi na bieżnię, ale jak jest jeszcze w miarę znośnie na zewnątrz to Roch idzie biegać na otwartym terenie.Statystyki całkiem niezłe wyszły. Bieganie 70 kilometrów, rower 107 kilometrów. Dziś jeszcze ostatnie zakupy, czyli dętka i spinka do łańcucha tak żeby nie zaskoczyć się na trasie wyścigu. I można startować. O tym jak poszło Roch napisze po powrocie z trasy, albo następnego dnia / tygodnia.Roch pozdrawia Czytelników.PS. Na zakończenie statystyki.
-
Kolejna rywalizacja zaplanowana
Roch nie ustaje w dążeniu do poprawy kondycji, formy i zdrowia, a efektem ubocznym tych starań jest też przygotowywanie się do maratonu MTB, który już tuż tuż. Patrząc w kalendarz to już pojawia się ten dzień. Jednak idąc za ciosem Roch postanowił spróbować swoich sił w kolejnej dyscyplinie, którą zaczął uprawiać z namiętnością. Czyli w bieganiu. Roch znalazł fajne wydarzenie, na dystansie, który Roch spokojnie przebiega i zapisał się. Tak więc po MTB Roch startuje w 2. Częstochowskim Biegu Niepodległości.
Końcówka roku dla Rocha to ciągłe uczestniczenie w czymś, ale odkąd w głowie mu się poprzestawiało to tylko bieganie i pedałowanie. I chudnięcie, a to jest najważniejsze.Wszystkie starty Roch już opłacił, więc nie może się wycofać, bo przecież zainwestował, a poza tym trąbi o tym na lewo i prawo, więc sprawy trzeba doprowadzić do końca. Startuje bo chce się sprawdzić, ale na wygraną Roch nie liczy, to jeszcze nie ten poziom, żeby bić się o pudło. Poza tym to co robimy powinno sprawiać nam przyjemność i wtedy chcemy jeszcze bardziej to robić. Relacja z obu wydarzeń oczywiście będzie, może nawet na jakieś zdjęcia Roch się załapie. W ostateczności pochwali się wypisem ze szpitala.
Roch pozdrawia Czytelników.