Autor: Roch Brada

  • Spadł śnieg, Święta idą

    Przez ostatni tydzień wszyscy krakali, że spadnie śnieg i będą białe Święta. Jednocześnie Roch został dwukrotnie załatwiony brukselką przez co w grudniu Roch zaczerwieni się po publikacji statystyk bo więcej zer to tylko w Sejmie można znaleźć. Nic nie wskazuje na to, że sytuacja ulegnie zmianie więc pora wsadzić rower do wanny i zmyć z niego całoroczne błoto.

    Bomberek powędruje do Adventure na przegląd i wymianę oleju, trochę sprzętu trzeba będzie kupić, może w końcu uda się kupić SPD i zwiększyć kooltowość drastycznie, a może Roch pozostanie przy obecnym rozwiązaniu, które sprawdza się doskonale.

    Tak, czy inaczej Roch zamraża rowerowe wypad bo kryzys go dopadł i śniegofobia więc Roch siedzi w domu. Jednak pisania na blogu nie zamraża bo coś zawsze się dzieje i warto tym podzielić się z ogółem internetowej społeczności lub po prostu napisać to i odfajkować kolejny zakończony dzień.

    Wbrew wcześniejszym zapowiedziom Roch nie żegna się z Operą bo wszystko się ułożyło i blog działa w miarę stabilnie, a na zmuszanie Googli do ponownego indeksowania Roch jest zbyt leniwy.

    I to wszystko na dziś.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kurier zawsze dzwoni o siódmej

    Śpiącego w najlepsze Rocha obudził telefon, jednak Roch nie rzucił mięsem, nie narzekał, że go obudzili. Zerwał się z łóżka i złapał za telefon.

    Yes! Yes! Yes! – Zakrzyknął Roch po rozmowie.

    Był to kurier firmy GLS (zasłużona reklama), który powiedział, że będzie u Rocha w okolicach 1230 więc Roch zarezerwował sobie wolne na tą godzinę tak żeby być w domu. W międzyczasie zrobił wypad do Lublińca na kawkę. Jednak cały czas spoglądał na zegarek, aby nie spóźnić się do domu.

    Po powrocie do domu Roch niecierpliwił się, ale umówionej godziny jeszcze nie było. Gdy zegar wybił połówkę godziny rozległ się dzwonek. Kurier stanął u progu z wielkim pudłem. Roch czytelnie podpisał się w miejscach, które wskazał kurier i dostał wielkie pudło, które miał problem przepchnąć przez drzwi.

    Na pudle napis TME zwiastował, że to prezent, który Roch sam sobie sprawił z niewielką pomocą rodziców, którzy dołożyli się do Rochowego hobby. Po uporaniu się z taśmą, paskami i naklejkami Roch zobaczył drugie pudło. Drżącymi rękami wyjął drugie pudło, a po chwili zawartość.

    Aleeee wypas, jeszcze ładniejsze niż na zdjęciu – Myślał Roch.

    Gdy wszystkie części były już wyjęte Roch przystąpił do montażu. Po chwili przed Rochem stała piękna, biała stacja lutownicza, którą Roch kupił sobie na Święta jako prezent pod choinkę, która zostanie zakupiona jutro.

    Nie mogąc się powstrzymać Roch zasiadł za stołem i zaczął lutować; jednak co stacja to stacja, grot cieńszy, grzałka krótsza, można regulować temperaturę i ogólna fajność i kultowość. Teraz Roch może rozwinąć skrzydła i pielęgnować w sobie nutkę domorosłego elektronika amatora.

    Na zakończenie obowiązkowe zdjęcie bo jak chwalić się to na całego:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Z przyczyn obiektywnych Roch nie był na rowerze; a nawet gdyby chciał to i tak padało więc zero przyjemności.

  • Powtórka z rozrywki

    Nadszedł dzień odbioru samochodu. Roch w okolicach godziny 1500 wybrał się piechotą do mechanika, aby wrócić autem do domu. W związku z tym rower znowu stał w domu, ale wizyta u mechanika nie była powodem przestoju.

    Winowajcą rowerowego przestoju ponownie była brukselka, którą Roch uwielbia i mógłby jeść codziennie. Później jakoś tak leniwiec wstąpił w Rocha i już do wieczora palcem nie kiwnął; nie licząc kliknięcia zamawiam dzięki czemu zakupił sobie prezent pod choinkę, której jeszcze nie kupił. Ważne, że prezent już do Rocha jedzie.

    Choinka zostanie zakupiona w piątek u leśniczego, który pójdzie z Rochem w las i zetnie drzewko takie jakie Roch sobie wymarzy, a nie byle krzak.

    Na zakończenie zdjęcie winowajcy leniwca:

  • Na zapowiedziach się skończyło

    Wczoraj Roch straszył, że pójdzie na rower bo pogoda wiosenna, a w domu nie ma co robić. Na zapowiedziach się skończyło. Po skonsumowaniu talerza pełnego brukselki Roch rozleniwił się strasznie. Opuściła go chęć do jakiejkolwiek jazdy na rowerze, wręcz nie chciało mu się zwalać z łóżka.

    Jednak trzeba było trochę popracować więc Roch zmusił się do aktywności fizycznej, sięgnął po narzędzia, rozłożył się z gratami i rozpoczął nudny proces zaciskania kabelków i wkładania do gniazdek. Po piątym kabelku miał już dosyć i zakończył robienie kabelków.

    Zalutował jeszcze osiem drucików i stwierdził, że na dziś ma dosyć. Jutro Roch zalutuje osiemnaście pozostałych kabelków i ogłosi zwycięstwo, o ile nic nie stanie na przeszkodzie. Samochód będzie do odebrania dopiero jutro więc zapowiada ciekawy dzień.

    Może i na rower uda się wyjść.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Popołudnie w komisie

    Nadeszła pora, aby wymienić olej w Megi bo poprzedni – mimo, że z pierwszego tłoczenia – zużył się. Z mechanikiem Roch był umówiony na godzinę 1500 i o tejże zjawił się. Samochodzik wjechał do środka, Roch przekazał klucze do bram tfu. kluczyki i rozpoczął samotny marsz ku domowi. Buty wygodne, czapka ciepła więc można było dreptać powoli do domu.

    Po drodze Roch wstąpił do komisu samochodowego celem nacieszenia oczu innymi samochodami.

    Ooo BMW 5.. faaaaajne – Wyobraził siebie w dresiku za kierownicą.
    Łeeee 250 tyś przebiegu – Dodał po chwili.

    Dresik i chęć posiadania \”piątki\” szybko prysły, a Roch udał się dalej oglądając Focusy, Lexusy i inne pojazdy, które tam stały. Jednak żadne z pojazdów nie ujął Rocha tak jak kiedyś zrobił to jego obecny środek transportu. Nie było tego czegoś, tej fajnej dupci i tego zadziornego przodu.

    ****
    Z ważniejszych rzeczy warto wspomnieć, że u Rocha był listonosz z paczką. Na pytanie dlaczego tak długo szła odpowiedział, że okres przedświąteczny i w ogóle są zarobieni. Cóż, listonosz nie jest winny tego, że Poczta Polska ma klienta w głębokim poważaniu bo wie, żę klient skazany jest na monopolistę i innego wyjścia nie ma.

    Na szczęście paczka doszła w całości, co też należy uznać za spory sukces.

    Roch ma nadzieję, że Gwiazdka prezent przyśle kurierem bo czekanie na upominek do lutego, aż sortownie się odetkają, nie jest specjalnie wesołe.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Z powodu olej rower odpoczywał, ale jutro Roch mu nie odpuści.

  • Opatentować, czy nie?

    Czasem jak Roch siądzie i wysili szarą komórkę to jest w stanie wykoncypować coś sensownego. Po wczorajszych wojażach Roch stwierdził, że musi być jakiś sposób na marznące stopy, oczywiście poza kupnem butów zimowych bo to zbędny wydatek, a Roch zbiera na stację lutowniczą więc każdą złotówkę Roch ogląda z obu stron przed wydaniem.

    Podczas którejś rozmowy z Koyotem Roch zasugerował owijanie stóp folią aluminiową, a Koyot zasugerował, że worek lepsiejszy jest. Roch przetestował w zeszłym roku sposób z folią i było całkiem nieźle. Chłodno, ale nie zimno więc złotówki uratowane. W tym roku Roch postanowił przetestować sposób z woreczkiem. Podobnie jak z folią efekt jest minimalny, ale zauważalny.

    Tak opakowany Roch objechał Repty, Dolomity i wrócił do domu. W domu stwierdził, że woreczek założony na palce nie działa, tak jak nie działa folia aluminiowa. Jednak Roch nie planuje zakupu butów zimowych bo już koniec roku i niedługo nastanie piękny czas, w którym dzień jest długi, a powietrze ciepłe. Wtedy Roch zakupi buty letnie.

    ****

    Po powrocie do domu Roch zaczaił się przy oknie i zapolował na ptaki atakujące karmnik. Trafiły się trzy i jedna sikorka, co jest niezłym wynikiem jak na wiosnę w grudniu. Zdjęcia można zobaczyć na Pikasie i w nowym albumie.

    Ptaki

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nowy image Mai Włoszczowskiej


    Maja to pewnie ta z prawej. Znalezione na preclu.

    Gratulacje dla autorki tekstu.

  • Prawie ciepło

    Słońce świeciło, ptaki co rusz zaglądały do karmnika, a Roch co rusz sprawdzał pogodę za oknem. W końcu odważył się i wyszedł na rower.

    Termometr kłamał – Pomyślał Roch.

    No ale odwrotu nie było bo drzwi się zamknęły, a guziczek na domofonie znikł był i jakoś nie można było się dostać z powrotem do domu. Roch wsiadł na rower i rozpoczął planowanie gdzie by tu pojechać. Stopy, uzbrojone w pojedyncze skarpetki, zdawały się mówić \”nie daleko, nie daleko\”, ale reszta Rocha była zdecydowana pojechać gdzieś dalej.

    Krakowskim targiem stopy i reszta Rocha uzgodniły, że pojadą na Świerklaniec i nigdzie dalej, bo reszta Rocha chciała dalej jechać, ale bunt na pokładzie znacząco skrócił wycieczkę. Na Świerklańcu Roch zauważył wędkarza, który próbował chyba wygenerować przerębel, co przy plusowej temperaturze byłoby szczytem wędkarstwa.

    Poza sprytnym wędkarzem na Świerklańcu nikogo nie było. Roch zrobił kółko i skierował się ku domowi bo stopy coraz bardziej marzły. Po drodze został spotkany jeden kolarz, któremu stopy chyba nie strajkowały bo pędził jak szalony w kierunku, z którego Roch wracał.

    W domu Roch zasiadł za biurkiem, a stopy przytuliły się do kaloryfera i tak już zostały. Bunt został opanowany.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kto rano wstaje, temu kurier paczkę daje

    Godzina 730 telefon dzwoni. Roch nakrywa głowę poduszką i kontynuuje sen. Dziesięć minut później znowu telefon dzwoni.

    Zabije, zabije przez telefon – Mruczał Roch.
    Słucham.. – Zapytał, póki co grzecznie, Roch.
    Jestem kurierem i mam przesyłkę dla Rocha – Powiedział Kurier.
    Kiedy można podjechać? – Zapytał.
    Nawet teraz bo już nie śpię – Powiedział Roch.

    Kurier pojawił w okolicach godziny 1100, zadzwonił i poczekał na dole bo Roch mściwy nie jest i nie zmusi kuriera do dymania na czwarte piętro. W domu Roch odpakował paczkę i zobaczył miliony małych gąbek, które miały zabezpieczyć zawartość, czyli lakier do płytek i czterdzieści, sławnych już, tulejek.

    Z nadzieją Roch wypatrywał drugiej paczki, ale Poczcie wyraźnie się nie śpieszy więc może w przyszłym tygodniu dojdzie. Póki co Roch zastanawia się co go podkusiło na oszczędność jednej złotówki. Cóż, pewnie szybciej byłoby pojechać do Poznania i osobiście ją odebrać.

    ****

    Z roweru znowu nic nie wyszło, jakoś tak przelotny deszcz zaczął padać i nie potrafił przestać tak więc rower i Roch siedzieli w domu. W statystykach zrobiło się czerwono, ale cóż poradzić jak pogoda Rochowi nie sprzyja.

    Jutro ma być ładnie, a i jakiś zlot może będzie możliwy więc Roch umieści fotorelację.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Zasłużona reklama: kurier to GLS, a sklep to TME. Należy się.

  • Ślimak, ślimak pokaż rogi

    Roch chyba nie odkryje Ameryki jak napisze, że nasz narodowy ślimak, tfu, Poczta Polska znowu – niczym drogowcy zimą – została zaskoczona Świętami. Otóż Roch zamówił w poniedziałek strategiczną paczkę z elektronicznymi rupieciami. Paczka została nadana tego samego dnia w Poznaniu (jakieś 350km) i do tej pory nie doszła. Ale mniejsza z paczką.

    Roch nie poszedł na rower bo jakoś czasu mu zabrakło – zasiedział się w mieście i czas przeciekł mu przez palce, a szkoda bo pogoda zacna była, słupek rtęci wskazał okolice 5 st. C. co zachęcało do jakiegoś wypadu na rowerze, no ale cóż poradzić jak z Rocha jest dupa i zdarza mu się zapomnieć, że czas płynie.

    Roch nie wie co ma jeszcze napisać, jakoś tak monotonnie się zrobiło w jego życiu. To rower, to lutowanie i tak Roch kiśnie w domu, a waga i pasek nie kłamią. Pierwszej kończy się skala, a na pasku brakuje dziurek. Jedyna co u Rocha nadal jest w formie to łydki, nadal jędrne i wypasione.

    I tą autopromocją Roch kończy dzisiejszą notkę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Jak paczka nie przyjdzie do jutra to Roch przykuje się do lokalnego urzędu pocztowego tak więc ciepłe posiłki będą mile widziane, bo Roch nie jest aż tak głupi żeby głodować.

  • Dziura nad dziurami

    To, że Roch żyje w Globalnej Wiosce wiadomo od dawna. Społeczność internetowa brata się szybko, a niektóre przyjaźnie urealniają się i trwają w najlepsze. Jednak to, że Roch żyje w lokalnej wiosce do dzisiaj nie mieściło mu się w głowie.

    Otóż Roch chciał zakupić tulejki dystansowe sztuk dziesięć lub dwadzieścia. Pierwsze miejsce jakie odwiedził to sklep elektroniczny, ale tam nie było. W drugim tak samo, w innych \”ogólno mechanicznych\” także nie było tego co Roch potrzebuje.

    W związku z brakiem towaru Roch zmuszony jest kupić tulejki w Internecie i zapłacić 3 zł z towar i 10 za przesyłkę. Tak to jest jak chce się kupić towar niespotykany na wolnym rynku.

    ****

    Popołudniu, miast iść brykać na rowerze, Roch udał się na kawkę i dzięki temu spędził wieczór w miły sposób, milszy nawet niż pedałowanie wśród krzaków. Po powrocie do domu Roch kliknął w Internet i zamówił te nieszczęsne tulejki.

    Gdyby nie kryzys to Roch otworzyłby sklep \”Tulejki u Rocha\” i zbiłby na tym majątek. Byłby takim Rochofellerem, rozbijałby się najdroższymi rowerami i w ogóle.

    Koniec marzeń.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Się Roch najeździł

    Roch, po wczorajszych opadach śniegu, postawił krzyżyk na rowerze uznając, że sezon definitywnie się zakończył. Jadnak dziś, spoglądając przez okno, zdjął powyższy krzyżyk bo przez noc śnieg stopniał i od rana świeciło słońce nagrzewając, dla Rocha, powietrze tak żeby popołudniu mógł iść na rower.

    Gdy nastało już upragnione popołudnie Roch wybył na rower obierając kierunek Pniowiec bo dawno tam nie był, a i wiatr wiał w plecy więc łatwiej było pedałować. Trudniej zrobiło się gdy Roch jechał na Repty bo wiatr, na złość Rochowi, wiał w twarz, a właściwie w kominiarkę bo twarz Rocha jest szczelnie zakryta.

    Gdy już był u celu wiatr jakby osłabł, a miejscami wcale go nie było. Roch wjechał w krzaki i tam walczył z kolejnymi przeciwnościami, czyli błotem i śliskimi korzeniami, które co rusz atakowały Rocha. Jednak i to nie było w stanie zepsuć dobrego humoru spowodowanego wyjściem na rower.

    W przypływie dobrego samopoczucia Roch zaatakował Dolomity. Pojechał tam bo jakoś tak ścieżki na Reptach się ułożyły, że jakby nie kręcił to wyjeżdżał w tym samym miejscu. No więc Roch poddał się woli swojego czarnego rumaka i mknął na Dolomity. Rumak wybrał kierunek, ale całą czarną robotę musiał odwalić Roch bo rumak jakoś nie chciał sam pedałować.

    Na Dolomitach przez Rochową głowę przemknęła myśl \”A może by na Świerklaniec?\”, ale czasu było mało więc na Świerklaniec Roch dojechałby po zmroku. Skierował się więc do domu licząc na to, że jak przytuli się do kaloryfera to palce szybciej odmarzną i Roch odzyska czucie w stopach, ale tak się nie stało. Dopiero po wypiciu herbaty (bez prądu) wszystko jakby ożyło.

    ****

    Co uważniejsi Czytelnicy (o ile jeszcze tacy są) zauważyli pewnie, że dziś spod palców Rocha wydobył się potok słów jakby było o czym pisać. Ot zwykły, wręcz nudny, wypad w te same miejsca, dobrze już znane i wystarczająco opisane i skatalogowane.

    Cóż, czasem tak jest, że to co wydobywa się spod palców Rocha spowodowane jest dołkiem, który jakoś tak samoczynnie generuje strumienie słów, które Roch niechcący upublicznia przez co czasem jego notki są smętne i nudne, a takie być nie powinny.

    Roch pozdrawia Czytelników.