Miesiąc: kwiecień 2021

  • Szybka rundka dookoła komina

    Pogoda trochę się opamiętała i pozwoliła sobie, z odrobiną nieśmiałości, na słońce. Temperatura w dalszym ciągu przypomina zimową, ale jest dobrze. Trzeba czerpać z tego co się ma, a poza tym nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie (chyba, że pada przez tydzień bez przerwy). Roch wykorzystał ten czas żeby odrobinę popedałować, bo ubiegły tydzień upłynął pod znakiem gapienia się w okno i sprawdzania prognoz. Każda chwila bez deszczu jest na wagę złota. W końcu przestało padać i Roch nie czekając na zachęty poszedł na rower.

    Taki \”środkowo-tygodniowy\” wypad, raczej dla samego popedałowania, nie był specjalnie ekscytujący jeśli chodzi o trasę. Na pedałowanie dookoła komina Roch upodobał sobie drogę techniczną wzdłuż A1. Bo jest fajna, terenowa i gravelowa, choć tym razem na przejażdżkę Roch wziął MTB, bo stoi w garażu i nikt się nim interesuje. Skoro rowery są dwa, to trzeba je traktować tak samo. Poza tym Roch chciał porównać wrażenia na gravelu i na MTB jadąc tą samą trasą.

    Szczególnie zależało mu na odcinku piaszczystym, bo tam gravel jest raczej przepychany jest, a Roch nie wiedział jak będzie z MTB. No i MTB poszedł jak przecinak. Pomijając fakt, że Roch prawie władował się w krzaki to pojechało prawie gładko. Tak więc trzeba podszlifować umiejętności na gravelu, ale tam też Roch ma cieńsze opony, więc siłą rzeczy będzie się bardziej zakopywał. Na MTB jest jeszcze jedna fajna rzecz – amortyzator. Większość zajazdów szedł jak dzik w żołędzie, nie patrząc czy dziura, czy nie. Roch widzi górkę to pedałuje jeszcze mocniej. Na gravelu też pewnie tak się zrobić, ale póki co Roch omija (jeszcze) dziury, choć też nie przestaje pedałować na zjazdach.

    Ogólnie wypad bardzo fajny. Wpadł standardowe 13 kilometrów, Cube zrzucił pajęczynę z kół, a Roch trochę popedałował po lesie, a przy okazji zrobił coś, o czym od dawna myślał, ale jak zawsze \”nie było ku temu okazji\” i \”zawsze coś wypadało\”.

    * * * *

    Otóż pisze on o tej drodze technicznej, a tak naprawdę to nie wie, czy ona tak się nazywa i czy to trwała budowla jest, czy tylko na czas dopieszczania autostrady. Teraz zaczynają budować się MOPy, czyli te miejsca, w których można odpocząć, czy tam skoczyć na siku. Jednak dopóki się da tamtędy jeździć to Roch będzie jeździł, a nawet jak coś tam się wybuduje to społeczność rowerzystów i tak pewnie wyjeździ objazdy, więc o istnienie tej drogi raczej nie ma co się martwić, ale jak zawsze cały akapit poszedł na to na co miał nie pójść, więc pora na nowy akapit.

    No więc Roch postanowił, że uwieczni ten fragment trasy \”dookoła komina\”, a po części pokaże o czym on w ogóle pisze. Bo wątków z drogą techniczną było już parę na blogu, a nawet Roch rzucił się na eksplorację nowych miejsc. No więc Roch zapiął GoPro na kierownicę i pojechał nagrywać. Włączył na początku i wyłączył na końcu, ale chcąc wejść z przytupem w erę YouTube, trochę to \”zmotował\” i dołożył drażniącą muzykę. I tak oto powstał pierwszy materiał na pierwszym kanale, który miał ujrzeć światło dzienne przy okazji jakiejś charakterystycznej daty (np. 1 maja), ale koniec końców jak ma coś wyjść to nie ma sensu czekać na jakieś rocznice. 

    Tak więc oficjalnie kanał Pedałydwa ujrzał światło dzienne, a na nim jest pierwszy \”film\”, który pokazuje jak wygląda ta mityczna droga, a zasadzie najbardziej objeżdżany fragment. Uprzadzając ekscytację to \”film drogi\” z drażniącą muzyką, drgającym obrazem i bez narracji, ale początki są zawsze trudne. Oby jednak to nie były początki końca.

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=TKnpIZ4zKjg]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wiosenne porządki w garażu. Taka tradycja już.

    Weekend miał być smutny i deszczowy, co Roch uwiecznił na memie, który pojawił się na fanpage, ale finalnie okazał się całkiem znośny i dało się wyjść i… posprzątać garaż. Tak, wiosna to pora sprzątania garażu, żeby mógł on przez resztę roku zarastać gratami i tak aż do kolejnej wiosny, kiedy to Roch znowu go posprząta. I cykl sprzątania garażu się zamyka. W tym cyklu wyjechała z garażu nieużywana komoda, która miała być przez kogoś zabrana, ale jak przez dwa lata po nią nie przyjechał to chyba można było ją zutylizować.

    W garażu od razu zrobiło się więcej miejsca, a jako ze była tam też nieużywana paleta to Roch w przypływie chęci i za namową Żonki zrobił z niej stojak na rowery. Wiele nie potrzeba było. Paleta, wyrzynarka, wkrętarka i kilka wkrętów. Po jakiejś godzinie stojak był gotowy, choć trzeba było go ratować, bo Roch źle przeciął paletę no i była lipa, ale kilka dodatkowych desek uratowało sytuację. 

    Stojak mieści cztery rowery i działa. Nie wygląda zbyt dobrze, ale to kwestia kosmetyczna, najważniejsze jest to, że działa i rowery w końcu mają swoje miejsce, a nie stają gdzie dało się je oprzeć, bo tak do tej pory to wyglądało. Gdzie było miejsce tam się opierało rower. Teraz mają swoją stałą miejscówkę. I tak minął weekend, ale czasem zamiast jeździć na rowerze trzeba coś zrobić żeby te rowery miały gdzie stać, a pedałowanie Roch odbije sobie po majówce, bo ma tydzień wolnego, więc się najeździ. O ile pogoda pozwoli.

    Jednak weekend nie jest stracony, bo coś tam się grzebało w okolicy roweru. No i w końcu udało się zrobić ten stojak. Początkowo plan był taki żeby rowery  wisiały, ale w końcu będą stały. Teraz jeszcze tylko doprowadzić do końca pomieszczenie serwisowe, ale to już o wiele grubszy temat jest. Jednak może się uda, kto wie.

    Na zakończenie robocze zdjęcie stanowiska rowerowego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ehh, co to był za wypad

    Długo by opisywać co działo się w weekend, ale jeśli Roch miałby określić to jednym słowem to byłoby to epicki. Wszystko przez to, że udało się skręcić w jakąś leśną drogą i potem już poleciało. Jednak na początku był plan. A plan był taki żeby pojechać do Olsztyna, bo pogoda była fenomenalna. Było ciepło, słonecznie i watr raczej nie dawał o sobie znać. Było idealnie.

    Plan był prosty – rozpoczęcie rowerowania w kierunku Olsztyna, bo tam jeszcze w tym roku nie było jeżdżone, a trasa jest długa i fajna. Jednak tym razem, całkiem przypadkiem Roch skręcił w polną drogę i zaczął pedałować po wale wodnym licząc na to, że dojedzie do drogi rowerowej prowadzącej do Olsztyna. Jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego kręcił się lesie i odkrywał kolejne gravelowe szlaki, które są tak blisko i nie są drogą techniczną A1, choć do niej nic Roch nie ma, też tam jest fajnie, ale czasami warto oderwać się od utartych szlaków.

    I tak było tym razem, całkiem obcy las mimo, że Roch mniej więcej widział gidze jest, świetne dróżki i \”piaskowa góra\” bo tak Roch nazwał piaszczysty zjazd, po którym nie dało się zjechać. Dalej już było z górki, a raczej pod górkę, ale ciągle przez las. Gdyby nie to, że pogoda zaczęła się psuć to pewnie jeszcze dalej pojechałoby się tym lasem. Koniec końców do Olsztyna nie udało się dojechać, ale było dużo lepiej niż pedałowanie betonową drogą.  Na koniec jeszcze Roch z Żonką zgubił drogę, ale lokalsi widzieli jak dojechać do Częstochowy.

    Wypad bardzo udany, na pewno w najbliższy weekend zostanie powtórzony, a jeśli pogoda pozwoli to i pojedzie się dalej w las odkrywać nowej miejsca. Ostatni wypad, na przykład, przebiegał obok leśnego \”bike parku\”, który ktoś sobie wykopał. Ogólnie wrażenia ogromne, aż szkoda, że pogoda się posypała.

    Na zakończenie zdjęcie przy ściętych drzewach, klasyka w lesie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Strava dla upamiętnienia:

  • Było wszystko: gravel, szosa, las i wiatr

    Jak to się mówi: święta, święta i po świętach. Te święta były wyjątkowo udane jeśli chodzi o pedałowaniu. Zaczęło się w sobotę, tradycyjnie od drogi technicznej wzdłuż A1. Ostatnio ten kierunek bardzo Rochowi spasował. Do tego stopnia, że ciągle tam jeździ. Chyba dlatego, że jest tam wszystko co jest fajne. Las, trochę zjazdów, korzenie no i piasek. Piasek nie jest aż tak fajny, ale jest no i trzeba po nim jechać. Na koniec jeszcze było kilka podjazdów, ot tak na \”dobitkę\”.

    Wczorajszy wypad w tamte rejony był bardzo wietrzny. Roch miał wrażenie, że zaraz zrobi się jakaś trąba powietrzna, która zdmuchnie go głęboko w las, ale tam tworzył się tylko \”przeciąg\”. Ładnie to było widać jak jechało się obok ekranów dźwiękochłonnych. Tam był w miarę spokój, wiało co prawda, ale szału nie robiło. Dopiero jak ekran się skończył to chciało urwać głowę. Roch nie wiedział, czy próbować opanować rower, czy tylko złapać się kierownicy i próbować wytrzymać te osiem sekund na tym wietrznym rodeo.

    Po raz kolejny Roch odkrył nowy fragment tej drogi technicznej. Tym razem dojechał aż do Wyrazowa, czyli kolejny odcinek został zaliczony, a skoro był już pod Blachownią, to zaliczył też trochę asfaltów i lasu. Tam na szczęście wiatr odpuścił i było całkiem przyjemne i szybkie pedałowanie, ale szosowanie musi być szybkie. Gravel po raz kolejny pokazał swoją uniwersalność. W zasadzie nie ma różnicy, czy chce się do lasu, czy na szosę – gravel to uniwersalne rozwiązanie.

    Swoją drogą teraz Żonka zaczyna myśleć o nowym rowerze i waha się czy gravel, czy może coś innego. Dla Rocha wybór jest oczywisty – uniwersalność jaką oferuje gravel nie ma sobie równych. Tak więc pora zacząć odkładać do \”świnki – skarbonki\” na nowy rower dla Żonki. Wracając jednak do wypadu: reszta trasy to czysta przyjemność, las, równy asfalt i praktycznie zero wiatru, a jak powiewało to w plecy, a wtedy noga podawała jeszcze lepiej. Epicko się jechało, ale to może efekt parcia Rocha na rower. W tym roku czuje giga potrzebę na jeżdżenie.

    Czasem nawet po pracy, jak Żonka zjedzie do bazy, to Roch siada na rower i choć na godzinkę idzie popedałować. To zasługa tej drogi wzdłuż A1; z jednej strony jest po prostu fajna, z drugiej strony jest blisko, a dojazd do niej nie oznacza przebicia się przez miasto. Wystarczy \”za kominem\” skręcić do lasu. Swoją drogą ten las też jest fajny, ale dobitnie pokazuje zidiocenie ludzi. Góry śmieci walają się wszędzie, aż chce się płakać, że ktoś kto nasi miano \”homo sapiens\” jest do tego zdolny. Z trzeciej strony Roch chyba podświadomie postawił sobie za cel odkryć wszystkie fragmenty tej drogi.

    Teraz chwila przerwy od pedałowania to Roch zajmie się swoim drugim, trochę zapomnianym, rowerem. W Cube trzeba zrobić serwis pozimowy i taki jest cel na najbliższy czas. Zamykać się w garażu i grzebać przy rowerze, a kolejny weekend już Żonka coś przebąkuje o tym, że może by jakiś dłuższy dystans walnąć. Roch nie trzeba zachęcać, pyta tylko gdzie trzeba dojechać. Na pewno będzie jakaś relacja z serwisowania Cube\’a, bo jemu też się SPA należy.

    Roch pozdrawia Czytelników.