Autor: Roch Brada

  • Trochę zaległości, ale się dzieje

    Długo Roch nic nie pisał, długo żadnych statystyk nie wrzucał, ale koniec zimy wywołał u niego chęć siedzenia na podwórku, jeżdżenia na rowerze i ogólnie spędzania czasu aktywniej. Trenażer z końcem lutego zakończył swoją służbę domową i został przeniesiony do rezerwy piwnicznej, ale za to rower poszedł w ruch, bo i warunki są ku temu sprzyjające. Wraz z Rochem zaczęła pedałować też Żonka, więc jest z kim jeździć i gdzie jeździć.

    Jeśli zaś o samego Roch chodzi to waga idzie w dół, samopoczucie w górę. Pogoda w końcu zrobiła się wiosenna więc ilość rowerów tez powinna wzrosnąć. Nawet tych co to \”po pracy w okolicy\”. Co więcej od pewnego czasu pedałują już w czwórkę bo Staś załapał pedałowanie i już sam kręci kilometry po okolicy, a ostatnio nawet kazał sobie odkręcić boczne kółka i zaczął jeździć na dwóch. Co prawda jeszcze czasem zapomni o równowadze, ale Roch skutecznie go łapie. Tak więc Roch sprawdził się jako nauczyciel kolarstwa. Teraz tylko podtrzymywać ten żar coby nie zgasł.

    W lutym, to już o cyferkach będzie, Rochowi udało się przejechać całkiem ładną sumkę kilometrów. Bo i był trenażer i był rower i nawet było dalsze pedałowanie w czasie kiedy dzieci były w przedszkolu. Tak więc poniżej obrazek z cyferkami, a Roch już myśli o kolejnym weekendzie i pedałowaniu.

    A od kwietnia Roch zaczyna przygotowania do biegania. Zegarek zaplanował mu treningi, więc Roch też napomknie jak mu idzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lepiej być ciachem niż jeść ciastko

    Wiosna, wiosna i jeszcze raz WIOSNA! W końcu wiosenne powietrze czuć, w końcu śnieg stopniał i w końcu można przesiąść się z roweru zakotwiczonego w trenażerze na rower wolny jak ptak. To, że Roch nie pisał spowodowane był tym, że miał wolne, bo dzieci trzeba było odbierać z przedszkola. Jednak to dopiero popołudniu, a do tego czasu Roch miał wolne.

    Szybko ogarnął dom, naczynia czyste do szafek, brudne do zmywarki, odkurzanie podłóg, wizyta w sklepie, przygotowanie obiadu i wolne. Na początku tygodnia pogoda była kijowa więc Roch pedałował w domu, jednak koniec tygodnia to szaleństwo. Roch poczuł takie parcie na rower, że wczoraj przejechał 26 kilometrów, a dziś w ramach regeneracji przejechał 30 kilometrów. Na końcu wpisu będą dowody.

    Wczoraj pojechał do Żonki do pracy pomachać jej, a dziś wymyślił, że pojedzie sobie trasą, którą dawno chciał pojechać, a że pogoda była wręcz idealna do tego więc żal było siedzieć w domu przed komputerem. Chata ogarnięta, więc można pedałować. Na początek Kalej, później Biała, Kamyk i Częstochowa. Jak widać Roch trzymał się wiosek, bo główne drogi nie są dla niego. Tempo zacne, kondycja na 5+, raczej nie ma zadyszki, ale jest chęć do pedałowania. Tak wielka, że Roch na trenażerze kręci po 15 kilometrów ze średnią prędkością 25 km/h.

    I teraz najfajniejsze w tym wszystkim co ostatnio się z Rochem stało. Waga pokazuje już 12 kilogramów Rocha mniej! 12 kilogramów i ciągle idzie w dół. Dzięki temu Roch czuje się znacznie lepiej, ma płaski brzuch, choć do kaloryfera jeszcze mu brakuje, ale stopy i nie tylko już widzi. Paradoksalnie to wszystko przez alergię, bo po opuchnięciu Roch na serio się wystraszył i stwierdził, że koniec ze 120-o kilowym Rochem, teraz wisi on na granicy trzycyfrowej wagi i niedługo waga będzie pokazywała dwie cyfry. Jednak odstawił wiele rzeczy, bo wielu jeść nie może. Pomidory, cebula, seler, wszelkiej maści nabiał, majonez, fast foody poszły w kosz. Chipsy, przekąski też wylądowały w koszu.

    I tego się trzyma. Gdyby ktoś potrzebował tabeli alergenów krzyżujących to fajne zestawienie jest tutaj. I tyle; nie trzeba zamęczać się na siłowni miesiąc przed wakacjami, nie trzeba stosować diet cud. Odrobina samozaparcia, sporo strachu i alergia wystarczą. Teraz nawet gdyby Roch ozdrowiał to sera, czy majonezu by nie tknął. O pizzy czy kebabie nie wspominając.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Obiecane ślady:

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Ciągle się pedałuje

    Pogoda zaczyna normalnieć, a to znaczy że wiosna stoi u drzwi i puka. Jeszcze jakieś nieśmiałe podrygi zimy widać, ale to już chyba ostatki i można zacząć myśleć o tym, że niedługo już będzie można pedałować na zewnątrz, a nie tylko w miejscu. Jeśli chodzi zaś o pedałowanie w miejscu to Roch nie ustaje w postanowieniu, że pedałować ma bo czuje się o wiele lepiej. Od dziś dodatkowo ma urlop, dzieci idą do przedszkola, więc Roch do 1500 ma wolne. Dziś co prawda chciał już iść na rower, ale raz że pogoda nie sprzyjała i co chwilę padało, a dwa Roch chciał umyć samochód z zimowego błota i soli.

    Tak więc zeszło mu się, ale jutro o ile pogoda dopisze to pójdzie pojeździć trochę na zewnątrz, a wieczorem oczywiście trenażer. Dzisiaj trenażer był w południe, przed odebraniem dzieci z przedszkola; więc szybkie 10 kilometrów i można jechać do przedszkola. Po powrocie dzieciory zjadły obiad i poszły się bawić, a Roch razem z nimi. Dziś trenażera wystarczy. Kolejny jutro, a może nawet i rower jakiś uda się uskutecznić. Na zakończenie oczywiście zapis w dzienniczku.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Miśka już w tym roku pedałowała. Oto dowód:

  • Dzień bez trenażera to dzień stracony

    Roch wkręcił się w dochodzenie do bycia fit. Co prawda do fit blogera mu bardzo daleko, ale dziś robiąc zakupy w Lidlu kupił sobie batonik fit, z pełnymi ziarnami, bez cukru i chyba nawet było tam napisane, że jest vege, ale na to już Roch nie zwracał uwagi. A tak naprawdę to Roch nie je słodyczy, szczególnie czekolady mlecznej więc zadowolił się batonikiem (chyba) vege. Całkiem smaczny, coś jak połączenie kłosa zboża z trawą.

    Poważnie zaś pisząc to Roch wkręcił się w kręcenie, bo teraz już nie wyobraża sobie wieczoru bez pedałowania. Kiedyś pił piwo, a teraz pedałuje i ta zmiana wyszła mu całkiem na dobre. Do tego ograniczył się w jedzeniu i piciu i to też na dobre mu wyszło. Patrząc na postępy w tym jak idzie mu pedałowanie to może on powiedzieć, że kondycja rośnie. Widać to po pulsie, który na początku pedałowania wystrzeliwał mu w kosmos, a teraz leniwie pnie się do góry i ciężko mu już osiągnąć więcej niż 160 – 170 u/min.

    Tak więc w końcu, po wielu próbach i podejściach i – przede wszystkim postach na blogu – udało mu się wejść na trenażer na dłużej i chyba już z niego nie zrezygnuje. Nawet wczoraj, pedałując z Żonką po mieście nie czuł, że brzuch mu ciąży, a kondycja została gdzieś daleko w tyle. Na pewno pedałowanie w miejscu przyczyniło się do tego, że Roch na nowo odkrył jak lubi pedałować i jakie tempo mu odpowiada. Teraz tylko dociągnąć do lata i można śmiało wskakiwać na rower i robić jakieś dłuższe dystanse.

    Póki co Roch cieszy się, że pedałuje. Nawet stacjonarnie. Bo rower to jest to. I na zakończenie oczywiście migawka ze statystyk.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Na trenażerze i na rowerze

    Tak się złożyło, że wczoraj Roch nic nie pisał, ale oczywiście pedałował w miejscu, bo na wadze widać szokujące postępy, więc Roch idzie za ciosem i nie odpuszcza. Wczorajsze pedałowanie miało być bombą, ale okazało się, że na początku Rochowi to w ogóle nie chciało się, ale później się zachciało i dojechał do regulaminowych 10 kilometrów, ale kolejna dziesiątka była poza zasięgiem Rocha, a dodatkowo Żonka oglądała seriale i Roch nie chciał jej hałasować piszczącym łańcuchem. A przynajmniej taką miał wymówkę. Po przejechaniu swojego dystansu, poszedł z Żonką oglądać seriale. Jednak co miał zrobić to zrobił, na co dowód jest po lewej stronie.

    Dziś od rana pogoda była zachęcająca, a Rocha aż nosiło żeby popedałować. Korzystając z tego, że Żonka zaniemogła spaniowo, Roch przejął dzieci, porobił im łódki, poukładał klocki i ogólnie zajął im czas tak żeby Żonka mogła się wyspać (To oczywiście fikcja literacka. Roch po prostu się z nimi bawił bo lubi to robić, a na rower i tak by poszedł.). Po tym jak wstała Roch przeszedł do ataku:

    \”Sprawa jest\” – zarzucił temat.
    \”No jaka?\” – Zapytała Żonka.
    \”Nie chcesz wiedzieć ile można stracić?\” – Budował napięcie Roch.
    \”I tak już straciłam…\” – Odparła atak Żonka.
    \”Na rower bym poszedł\” – Wystrzelił Roch.

    Oczywiście nie było problemu, zresztą nigdy nie ma problemu, więc Roch już w wyobraźni wciskał w obcisłe. I koniec końców Żonka też była w obcisłym i razem poszli pedałować. I było fajnie, choć zimno i jak na luty przystało gdzieniegdzie leżał śnieg. Co wcale nie powinno dziwić ponieważ to środek zimy powinien być, ale oby to już jej schyłek był. Bo Rochowi chce się pedałować. Temperatura wahała się w okolicach +2.5°C więc wcale tak zimno nie było, choć Żonka w palce zmarzła.

    Na koniec zaczął padać deszcz więc powrót do domu był mokry i wkurzający, bo krople deszczu wpadały do oczu. Jednak pomimo deszczu, obiektywnie na to patrząc, było to całkiem fajny i całkiem spontaniczny wypad rowerowy. No i całkiem długi, bo kilometrów wyszło 10. I wieczór Roch ma wolny. Choć nie do końca, bo musi z powrotem zmienić oponę na tę trenażerową, bo od jutro znowu pedałowanie w miejscu.

    Na zakończenie oczywiście zapis dzisiejszego wypadu:

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Ciągłe pedałowanie i podsumowanie

    Roch nie ustaje w postanowieniu, że będzie pedałował w miejscu i od trzech dni udaje mu się dotrzymać to postanowienie. Co prawda wczoraj notki nie było, ale pedałowanie było. Na dowód tego Roch zamieszcza wyciąg ze statystyk wczorajszego pedałowania. Skończył on dość późno, więc nie chciał już rozkładać się z komputerem. Dziś jednak nadrobi to bo połączy wczorajsze pedałowanie, dzisiejsze i statystki za styczeń, bo rzutem na taśmę udało się wpisać w dwie ostatnie komórki stycznia liczby inne niż 0 (zero jest cyfrą oczywiście). Tak więc jest się czym chwalić, ale przede wszystkim u Rocha wykwitła chęć do zmiany i do odzyskania kondycji. Jednak to 8 kilogramów, które do tej pory zrzucił ciążyły mu wielce, odbierając chęć do pedałowania.

    Dziś miał taką ochotę na pedałowanie, że spokojnie dociągnął by do godziny, ale nie chciał przesadzić w drugą stronę i jutro nie umierać z bólu. W końcu jutro też jest wieczór i też można pedałować, a nawet trzeba. Jutro może uda wejść się na wyższy poziom i dociągnąć do godziny. Dziś prawie się to udało, ale Roch nie chciał popaść ze skrajności w skrajność, a do sezonu jeszcze spokojnie dwa miesiące, więc najlepszy czas na zdobycie kondycji i zrzucenie jeszcze paru(nastu) kilogramów. Roch czuje potrzebę pedałowania jak nigdy od 6 czy tam 7 lat. Jak mógłby to wskoczyłby na rower i pojeździł gdzieś na zewnątrz, ale wie że skończyłoby się to jakąś chorobą, a potem dzieci jedno po drugim i tak pewnie dochorowaliby do wiosny.

    Więc Roch grzecznie czeka na ocieplenie i wydłużenie dnia. Z tym ostatnim już jest z górki – Roch wychodząc z pracy już nie doświetla sobie parkingu telefonem. Widać, że dzień jeszcze tak całkiem się nie skończył i jest już bliżej niż dalej do wyczekiwanej wiosny. A plany są całkiem poważne. Na pewno kolejne Paprocany, może też inny kierunek, ale to jeszcze jest w fazie planowania. Przez ostatni czas Roch sporo narysował sobie tras, którymi chciałby pojeździć.

    Na pewno jedną z nich jest dojazd do Tarnowskich Gór i z powrotem, ale to już zostaje na głębokie lato tak żeby dzień był długi, pogoda pewna a na peronach było ciepło, bo szczerze to Roch nie wie jakby się to skończyło. Tak więc pedałowanie idzie całkiem dobrze i tak pewnie już zostanie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Na zakończenie oczywiście styczniowe liczby.

  • We are back baby!

    No i stało się, po długich oczekiwaniach i narzekaniach w końcu Roch doczekał się aktualizacji, która naprawiła jego telefon i w końcu zaczął on działać z czujnikami, a przez to odzyskał chęć do stacjonarnego pedałowania. Choć to nie prawda, bo powód jest zupełnie inny, ale do tego zaraz dojdzie.

    Od pewnego czasu Roch zmaga się z alergią. Wiosna i lato to dla niego były miesiące, które pamięta z kichania, łzawienia oczu. Zaczął się więc odczulać i to pomogło, ale niedawno okazało się, że alergolog, u którego się odczulał przeoczył drobny fakt, że Roch ma astmę. Doszedł do tego alergolog dziecięcy. Żeby było ciekawej to niedawno okazało się, że do alergii i astmy doszła jeszcze jakaś tajemnicza siła, która nazywa się alergią krzyżową, a polega ona na tym, że niektóre pokarmy mogą skrzyżować się z alergenem i organizm może wziąć je za alergen. Na przykład cebulę, albo pomidora.

    I tak właśnie jest u Rocha. Po ostatnim opuchnięciu oczu, które trwało dwa dni Roch doszedł do wniosku, że za wiele to on jeść nie może. Serki, nabiał, ryż, mąki, pomidory, cebula i jeszcze trochę rzeczy go uczula, bo organizm myśli, że to pyłki trawy i się broni, a Roch puchnie. I tak, po krótkim wykładzie, ujawnia się powód powrotu na trenażer. Odkąd Roch za czekoladą mleczną się tylko ogląda, a pomidory ogląda w lodówce schudł już prawie osiem kilogramów. Więc szkoda zmarnować taki wynik żrąc dalej.

    Piwko zatem poszło w odstawkę (może w weekend tylko), słodkie zostało w szafce, a zamiast obiadu do pracy Roch bierze kanapkę, jakieś warzywo (które może jeść) i koniec. Jednak samochudnięcie trwało wiecznie nie będzie i trzeba pomóc w spalaniu tłuszczu. I tutaj wchodzi trenażer cały na biało. Dziś co prawda tylko rozjeżdżenie, ustawienie i cieszenie się działającym telefonem, ale jutro już poważne pedałowanie będzie. Tak na 10 kilometrów w miejscu.

    I tak o to pojawia się całkiem nowy Roch. Bycie chudym jest fajne, choć do ideału jeszcze Rochowi sporo brakuje, a BMI nadal leży i kwiczy, ale strach przed spuchnięciem jest dużo większy, więc Roch dalej je to co organizm toleruje i patrzy na wagę jak ta leci w dół. Na zakończenie krótkie podsumowanie dzisiejszego pedałowania.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • No to się pokiełbasiło

    Na wstępie wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, dodatkowo wesołych, już minionych, Świąt Bożego Narodzenia i pomyślności na rok następny. A teraz pora na wyjaśnienia co to się stało, że na koniec roku Roch skończył się. Ano zaczęło się to wszystko – jak zawsze – przez przedszkole i pierwszą chorobę dzieciorów. Jak pewnie Roch pisał, a jak nie to właśnie pisze, Żonka zaczęła się realizować zawodowo, więc umówili się, że jak coś trzeba będzie wziąć na siebie to Roch to weźmie.

    Wiadomo, odwieźć dzieci, przywieźć dzieci, iść na jakieś jasełka, czy inny karnawał, ale to co ich spotkało przerosło wszystkie filmy grozy razem wzięte. No więc dzieci się pochorowały, więc Roch pojechał z nimi do lekarza, wziął L4 na dzieciory i siedział z nimi w domu. Czas spędzony owocnie, Roch poznał różne rodzaje syropów, ale jak trzeba było wziąć na siebie to wziął.

    Dwa tygodnie się skończyły, dzieci poszły do przedszkola, Roch wrócił do pracy, jednak los to figlarz jednak jest i długo Roch nie popracował. Wpierw mega zaparcie u jednego z dzieciorów (Roch celowo nie pisze u którego, bo Internety pamiętają), później zaległe Jasełka w przedszkolu, a Roch był kluczową postacią, czyli Baltazarem. Rola życia i kolejne wolne, i tak nastał grudzień i planowany urlop, który w świetle tego, że Roch spędził już dwa tygodnie na L4 był pod znakiem zapytania, ale dzieciory znowu się pochorowały, więc wolne spadło Rochowi z nieba (pewnie za rolę Baltazara).

    Później święta, nowy rok, a dzieciory dalej chore. Koniec końców Roch nie mógł sobie pozwolić na kolejne wolne. Jednak alergik łapie szybciej infekcje, więc i są częstsze i dłuższe. Jak tylko wyjdą z kolejnej choroby czeka na nich szczepionka uodparniająca i modlitwy Rocha (i Baltazara) żeby pomogła dzieciom. Szkoda ich zdrowia, a przedszkole jednak daje im spory zastrzyk socjalizacji i rozwoju. O ile już do niego pójdą.

    Poza tym trenażer ustąpił miejsce choince, więc Roch nie pedałował, a nawet jakby mógł pedałować to pewnie by nie miał czasu, albo chęci byłoby na tyle żeby dojść do lodówki, otworzyć piwo i dalej nic więcej nie robić. Tak więc ostatnie miesiące były ogólnie nienajlepsze. Teraz trzeba wyzdrowieć dzieci, uodpornić je i liczyć na to, że choroby będą się zdarzać, bo zdarzać się będą, raz na kilka(naście) miesięcy. Wtedy Roch może brać na siebie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • No i gdzie te statystyki!?

    No właśnie, tak się Roch rozpisał ostatnio, że zapomniał o dwóch sprawach. Pierwsza to taka, że koniec miesiąca, a druga to wygenerowanie statystyk za listopad i wrzucenie ich do notki. Stąd kolejna notka, uzupełniająca, ale i tak rozpoczynająca nowy miesiąc, czyli grudzień. Wiadomo, że trenażer będzie musiał oddać swoje miejsce choince, bo święta są ważniejsze i dzieci chcą choinkę, a nie jakiś rower w kącie.

    Tak więc Roch, o ile pozbiera się chorobowo, postara się wsiąść na rower jeszcze przed świętami, ale czy z tego coś wyjdzie to nie wiadomo. Póki co kaszle jak palacz z trzydziestoletnim stażem i nic nie zanosi się na to, że będzie lepiej. Choć jakaś poprawa jest, bo nie kaszle w nowy więc można idzie ku dobremu. Co do sedna tej notki Roch w listopadzie był raz na rowerze, pojechał do apteki, a jakże po syropy na kaszel mokry, suchy i męczący.

    Tak więc w listopadzie był jeden rower na zewnątrz i zero rowerów wewnątrz. Żeby to zobrazować to załącza zaginione statystki, które pokazują tylko jedną cyfrę w całym miesiącu (nie licząc dat oczywiście).

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • No i gdzie ten listopad!?

    Można by napisać, że trochę się w listopadzie pokiełbasiło. Nic dziwnego, że Roch nie miał czasu na pisanie na blogu, nie mówiąc już o tym żeby wsiąść na rower. Wszystko zaczęło się od tego, że dzieiciory się pochorowały. Pochorowały się permamentnie bo skończyło się na antybiotyku, a z racji tego, że Żonka spełnia się już zawodowo to Roch podjął się opieki nad chorą gromadką i przez dwa tygodnie siedzieli sobie w domu.

    Dzięki temu później rozłożyło Rocha, ale nie tak jak dzieciory. Ból gardła, kaszel i takie tam inne przypadłości. I nim się Roch obejrzał to listopad zleciał. Z rowerowych spraw to jest jedna warta odnotowania, a mianowicie Roch schował rower do piwnicy. Bo tam jest cieplej i większe szanse na to, że hamulce przeżyją kolejny sezon bez serwisu lub wymiany. Powoli wszystko wraca do normy, ale miesiąca nie da się cofnąć, więc być może w grudniu coś uda się popedałować. Albo i dziś jeszcze, żeby zaliczyć jakiś dystans w ostatnim dniu listopada.

    Tak, czy inaczej pozostaje wrócić do zdrowia, wsiąść na rower i pracować nad kondycją na lato. Bo może w końcu uda się wsiąść na rower. Choć i 2018 rok nie należał do najgorszych, a wręcz niektóre miesiące były najlepsze od lat.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie kolejnego miesiąca i kolejny trenażer

    I kolejny miesiąc już się kończy, więc pora na podsumowanie i napisanie trochę o kolejnym trenażerze. O ile ostatnio Roch odpuścił sobie trochę pedałowanie to dziś postanowił, że jednak trochę popedałuje. Przyjemność sobie dawkuje, bo nie przesadza z odległością, ale z drugiej strony robi powolny rozruch. Następnym razem, oby to było jutro, Roch popedałuje trochę dalej, może przekroczy całe dziesięć kilometrów, a przynajmniej taki ma plan. Co z tego wyjdzie to okaże się jutro.

    Pogoda nawet dopisuje, co w listopadzie jest rzadkością, więc może jutro uda się również popedałować na świeżym powietrzu. Wystarczy tylko przełożyć oponę i nawet Żonka będzie mogła z Rochem pedałować i to będzie najlepsze rozwiązanie. Dzieciory i tak pewnie będą siedziały z babcią i dziadkiem.

    * * * *

    Korzystając z tego, że miesiąc się kończy, Roch podsumuje październik, bo o tej godzinie to raczej pójdzie spać niż wsiądzie na rower. Tak więc pogoda w październiku przez większą część miesiąca było okropna, więc Roch za namową Żonki rozstawił trenażer i zaczął pedałować, ale koniec miesiąca zapowiada się wręcz doskonale, a prognozy zapowiadają aż 20°C więc trzeba z tego korzystać ile się da.

    Na zakończenie oczywiście statystyki z całego miesiąc. Końcówkę Roch podciągnął trenażerem. Zresztą teraz chyba trenażer będzie przeważał.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bestia rozstawiona, czyli prawie przygotowania do zimy

    I stało się, z jednej strony nadeszła jesień, a z drugiej trenażer zaczął Rocha straszyć. No więc Roch patrząc za okno doszedł do wniosku, że już pedałował nie będzie bo zimno, deszczowo i ogólnie nie ciekawie na podwórku. Wziął zatem zrobił miejsce w pokoju, przyniósł trenażer i wpiął rower Żonki licząc na to, że rower Rocha odpocznie od pedałowania choć trochę. Poza tym Rocha siodełko jest wybitnie niewygodne dla Żonki, więc stwierdziła, że jeśli już ma i ona pedałować to rower ma być jej. Albo chociaż siodełko.

    I tak Roch przygotował wszystko do pedałowania w domu, ale pozostała jeszcze kwestia tego, czym rejestrować kilometry, bo o ile na zewnątrz nie ma z tym problemu to już w domu trzeba trochę pomyśleć nad sposobem gromadzenia danych. Z racji roweru Żonki, Roch nie mógł polegać na swoim liczniku, a też nie chciał przekręcać wszystkiego. Więc wymyślił, że wskrzesi czujniki bluetooth, które swego czasu kupił w promocji. I to był niezły pomysł pod warunkiem, że Roch nie używał swojego telefonu bo ten z tymi czujnikami jakoś działać nie chce. No więc odgrzebał stary telefon, który z czujnikami działał, ale w międzyczasie przełożył też sensor z licznika na tylne koło.

    Dodatkowo znalazł swój pulsometr, więc może też liczyć kalorie i puls, co jest przydatne w jego narzędziu do gromadzenia statystyk, które dostał razem z licznikiem. Tak więc teraz każdy trenażer będzie kończył się dwoma (dwiema?) rzeczami. Pierwsza to zapis dystansu, a druga to notka na blogu, bo skoro już Roch odpalił komputer to nie można nie napisać nic na blogu. Tak więc zimowy czas na trenażerze Roch uważa za otwarty. Oby w tym sezonie lepiej poszło mu pedałowanie i gubienie kilogramów, bo w ubiegłym roku Roch tylko patrzył jak pedałuje Żonka.

    Na zakończenie inauguracyjna statystyka:

    Roch pozdrawia Czytelników.