Awatar Roch Brada

Buty MTB XLC CB-M10

Długo przyszło Rochowi czekać na ten moment, ale końcu on nadszedł. Zanim jednak napisze o co chodzi – tak jakby nie wynikało to z tytułu notki – to zdradzi, że poza tą notką będzie jeszcze jednak taka, o której Roch napisze, że to „ten moment”. Jednak zanim ten drugi moment nastąpi, spróbujmy ogarnąć to co Roch przygotował na październik, a w sumie to przygotowuje się do tego od jakiegoś czerwca, bowiem są takie rzeczy, którym należy poświęcić więcej uwagi żeby wgryźć się w szczegóły bo te w pewnym momencie wyjdą na jaw. I dobrze wiedzieć o nich wcześniej, bo w przypadku butów każdy szczegół jest ważny, a jeśli są to buty rowerowe to na pewno każdy szczegół jest ważny. I tak, bohaterem października są Buty MTB XLC CB-M10.

Jakość wykonania

W swojej historii Roch miał jedną parę butów, które przypinał do pedałów. Jak sięga pamięcią to wcześniej miał noski, czyli takie koszyczki, które były przykręcone do zwykłych pedałów i miały pasek, którym regulowało się „docisk” buta do pedałów. To było fajne rozwiązanie, które pokazuje ile Roch ma wiosen. Potem wymienił pedały, kupił w promocyjnej cenie buty i przeszedł na system SPD, czyli nie miał już koszyków, a jedynie mikro-pedał, do którego wpinało się but.

I tak, pierwsze i jedyne buty wytrzymały z Rochem tyle lat, że Roch nie pamięta kiedy je kupił. Jednak patrząc po zdjęciach to na pewno mają 15 lat, albo i więcej. Teraz jednak przyszedł czas na ich wymianę. Nie dlatego, że się zepsuły, ale dlatego, że dostał od XLC całkiem nowe buty SPD, z karbonową podeszwą i wypasionym mechanizmem zapinania. I gdyby nie XLC to pewnie dalej jeździłby w swoich starych butach, zapinanych na trzy rzepy.

Pierwsze wrażenie, zaraz po wyjściu z kartonu, to był „efekt WOW”. Sporo siateczki, czyli wentylacja będzie dobra. Do tego podeszwa, która od razu zdradzała charakter butów. One nie zostały stworzone do szosowego kręcenia, one chciały jechać w teren. Błoto i strome podejścia to będzie ich żywioł, a las to ich naturalne środowisko. Buty są świetnie wykonane i sprawiają wrażenie, że kolejne kilka(naście) lat Roch będzie jeździł właśnie w nich. Materiały użyte do ich produkcji też budzą zaufanie; mamy tu skórę ekologiczną(?), siateczkowe wstawki, które idealnie wentylują i karbonową podeszwę.

Tę karbonową podeszwę Roch sprawdził dogłębnie, bo przez swoją nieuwagę prawię ją rozwalił, ale o tym będzie w dalszej części. Jeśli chodzi o jakość wykonania to mucha nie siada. Porównując do swoich poprzednich butów to XLC na pewno przebija je sztywnością podeszwy (Roch myślał, że już nic bardziej sztywnego nie założy na stopy) i wentylacją, która jest dużo lepsza niż w starych butach. I systemem „wiązania”, który jest znany jako ATOP – i jest podobny do BOA – a polega na kręceniu pokrętłem. Różnica jest dopiero w zwalnianiu pokrętła. W przypadku XLC wystarczy je przekręcić w prawo i mamy „poluzowany” but.

Dane techniczne

Tak, jak wcześniej Roch pisał główną zaletą tych butów jest podeszwa i system „wiązania”. I temu drugiemu Roch chce poświęcić trochę więcej uwagi. Oczywiście, że obecnie pokrętła w butach są standardem, a linki i żyłki zaciskają się w większości butów, jednak za takie buty przychodzi zapłacić sporo więcej. Tutaj za rozsądne pieniądze dostajemy all inclusive.

  • Sztywna, karbonowa, podeszwa
  • Materiał wykonanie: karbon / nylon
  • Przeznaczenie: MTB
  • Testowany rozmiar: 42
  • Zapięcie ATOP
  • Kolor: czarny z odblaskowymi wstawkami
  • Antypoślizgowy zapiętek
  • Wkładka poprawiająca komfort

Wrażenia z użytkowania

I w tym momencie przechodzimy do najważniejszego pytania, czyli do tego jak się w nich jeździ. Początkowo nie było łatwo; pierwsze kilometry to były ciągłe wątpliwości, czy rozmiar 42 to jest faktycznie ten rozmiar, który potrzebuje Roch, a może trzeba było wziąć o jeden więcej? Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów to była walka z butami – ciągłe poczucie, że jednak ten rozmiar to powinien być większy, ale z drugiej strony pasowały idealnie, tylko „cisnęły”. Jednak Roch nie poddał się – wiedział, że rozmiar jest dobry, tylko trzeba im dać trochę czasu. Wcale nie chodzi o to, żeby jest rozepchnąć, ale o to żeby but zaprzyjaźnił się ze stopą.

I faktycznie – im dłużej w nich jeździł tym bardziej nabierał przekonania, że rozmiar jest dobry, tylko trzeba się z nimi dogadać. Po kilkudziesięciu kilometrach już dało się odczuć poprawę, a im więcej w nich jeździł tym bardziej były wygodne. Po kilku miesiącach Roch miał poczucie, że buty były robione na specjalne zamówienie – od odlewu stopy do finalnego wykonania, ale nie. Buty po prostu ułożyły się na stopie i wszystkie niedogodności minęły, a wybór rozmiaru okazał się trafny. Jednym słowem rozmiarówka jest trafiona – jeśli na co dzień nosimy rozmiar 42, to wybieramy rozmiar 42 i powinno być dobrze.

Pokrętło ATOP też robi robotę – do tej pory Roch musiał zapinać rzepy, co też – obiektywnie rzecz biorąc – nie było ani skomplikowane, ani wymagające, ale kręcenie pokrętłem jest fajne i tak samo wygodne, a nawet bardziej, bo nie odpina się podczas jazdy, a rzepy wraz z biegiem czasu coraz słabiej trzymały. Pokrętło ma też tę zaletę, że można je wymienić, w razie gdyby coś zaczęło się z nim dziać. Ogólnie ta linka to świetne i ergonomiczne rozwiązanie.

Jeśli chodzi o podeszwę to jest one potwornie sztywna. Roch myślał, że jego poprzednie buty są sztywne, ale tam przód jednak trochę się poddawał i uginał, w tych butach podeszwa nie podda się tak łatwo. Ta sztywność przekłada się na sposób w jaki się w nich chodzi, ale przecież w takich butach częściej się jeździ. I właśnie wpięte w pedały pracują najlepiej. Nawet podczas mocniejszych podjazdów nie ma się poczucia, że zaraz to wyrwiemy bloki… chyba, że słabo się je przykręci, tak jak to zrobił Roch.

Po wyjęciu butów z pudełka Roch przykręcił do nich bloki, ale mają w głowie, że to karbony są to bloki przykręcił „z wyczuciem” i po kilku miesiącach jeden but coraz ciężej się wypinał, ale Roch założył że to pedały coś fiksują, ale w końcu okazało się, że jeden blok się poluzował i przez to spowodował dwa problemy. Pierwszy z nich to oczywiście kłopoty z wypinaniem, a drugi to „zdarta” powłoka karbonu, bo luźny blok ładnie szorował po podeszwie, ale po mocniejszym dokręceniu już jest wszystko w porządku. Tak więc nie bójmy się karbonu i dokręcajmy, najlepiej kluczem dynamometrycznym.

Podsumowanie

W butach Roch jeździ od początku sezonu i przejechał w nich wszystkie swoje długie wypady, których w tym sezonie nie brakowało. Były po raz pierwszy Tarnowskie Góry, był BikeRomantic, były znowu Tarnowskie Góry i pomniejsze wypady z dzieciorami, choć wypadu do Olsztyna nie można nazwać pomniejszym. Dlatego Roch uważa, że z butami XLC Roch zaprzyjaźnił się bardzo dobrze i poznał ich mocne i słabe strony.

Zalety

  • Sztywna podeszwa,
  • Zapięcie ATOP – skręcamy linkę,
  • Odblaskowe elementy,
  • Terenowa podeszwa ułatwia podchodzenie
  • Możliwość wkręcenia kolców z przodu buta (są w zestawie),
  • Wentylacja, latem stopa nie gotuje się

Wady

  • Wymagają czasu na dopasowanie się do stopy

Za cenę w okolicach 500 zł dostajemy solidne buty, które sprawdzą się w terenie, ale też da się w pojechać po zakupy. Owszem, chodzenie jest ciut ciężkie, ale nie do tego one zostały stworzone. Ich głównym zadaniem jest złączenie człowieka z rowerem i przeniesienie siły mięśni na korbę, a w tym są akurat świetne.

Po początkowych perypetiach z dopasowaniem Roch uważa, że to świetne buty, które sprawdzą się na dłuższych wypadach. Nawet w wysokich temperaturach stopa nie poci się i nie „piecze”. Owszem, cena może wydawać się spora, ale to wydatek na lata, który zapewni naszym stopom wygodę i odpowiedni komfort.

Roch pozdrawia Czytelników.

Artykuł powstał we współpracy z XLC Parts.


Opublikowano

w

, , ,

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *