Autor: Roch Brada

  • Każda pora jest dobra na rower

    Było nie było nadeszła zima. W styczniu to całkiem możliwe, a bardziej niż śnieg zaskakujący był jego brak. Skoro już spadł biały puch to dlaczego by nie iść z dzieciakami trochę na dwór. W przypadku starszej Michasi nie ma mowy o jeżdżeniu w wózku. Jak nie biega to jest chora. W przypadku młodszego Stasia mówimy o werandowaniu. Teoretycznie. W praktyce jest to zwykły spacer bez kombinowania z oknami, czy wystawianiem na balkon wózka.

    Tak więc Staś jechał w swoich 4 kółkach, a Michasia zabrała na spacer swoje cztery kółka, czy rowerek. W styczniu da się jeździć, o czym na zdjęciu poniżej. U Rocha rowerowy przestój, ale to nie świadczy o tym, że Roch zasiadł na laurach. Otóż ostatnio kupił baterię do licznika i opaski. Następnie zamontował ją w liczniku i już miał go instalować na rowerze, ale okazało się, że nie ma gumki mocującej. Trzeba będzie się w wolnej chwili udać do zaprzyjaźnionego Sklepu Rowerowego Adventure żeby kupić taką gumeczkę.

    Statystyki przygotowane, Stravy coraz mniej. Mniej też wszystkich fit-społeczności, które zabierają czas. Zamiast tego – pedałowanie. Roch podzwonił też po \”siłkach\” w Częstochowie i już wie gdzie można popedałować na stacjonarnym rowerku. Tak, żeby kondycję wyrobić na lato. A poniżej zdjęcie Michasi na rowerze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie 2015 roku i postanowienia na ten całkiem Nowy.

    No i nadszedł, a nawet minął, ten czas kiedy to Roch popada w zadumę nad tym co właśnie mija, czyli nad kończącym się rokiem. Teraz nawet trochę przespał ten czas, ale na taką zadumę zawsze jest pora, więc już w całkiem nowym, 2016, roku Roch napisze kilka słów podsumowania. Rok zaczął się tradycyjnie, w styczniu, i trwał 365 dni. W tym czasie Roch próbował jeździć na rowerze, ale większą część swoich sił kładł na spędzanie czasu z Michasią i Żonką.

    Tak więc jeśli jeździł na rowerze to tylko w towarzystwie córki, a jeśli się wygłupiał to też z Michaliną. I tak czas mijał. Aż do czasu kiedy Roch dowiedział się (jakby nie brał w tym udziału), że na świat przyjdzie drugie dziecko. Radość, radość i jeszcze raz radość. Choć Roch podszedł do tematu na spokojnie, bo już wiedział jak się rodzi dziecko. Trzeba tylko dowieźć Żonkę do szpitala. Po drodze trochę się pokomplikowało, ale nieoceniony Doktor dał radę, czego dowodem jest śpiący w łóżeczku Staś.

    Poza tym kolejna rocznica ślubu (jak Żonka z Rochem wytrzymuje?), urodziny Żonki, Michasi i Rocha, a pomiędzy tym wszystkim gdzieś w tle rower. No właśnie w tle. Ostatnia rozmowa z Adaxem skłoniła Rocha do głębokiej refleksji i zastanowienia się nad tym co tak naprawdę Rocha cieszy. Czy są to komputery? Są. Ale już od dawna nie ma wow. Fajnie jest coś napisać, zaprogramować, czy też zepsuć. Komputery dają też Rochowi stały dochód.

    Jednak tym co tak serio Rocha kręci to są rowery. W zasadzie jeden rower, ten Rocha. Ten którego kiedyś poskładał, za swoją pierwszą wypłatę. To komputery dały Rochowi nowy rower i tak powinno chyba zostać. Że to siedzenie przed monitorem, przyjemne i lubiane przez Rocha, powinno być narzędziem do sprawiania sobie jeszcze większej przyjemności jaką jest siedzenie na czarnym, sztywnym.. siodełku rowerowym. W tym Roku czas to zmienić, a telefon od Adaxa był chyba takim motywatorem do tego. I On sam też zgłosił potrzebę jeżdżenia, więc raz w tygodniu Roch będzie musiał zapakować Galanta i wrócić na stare śmieci żeby pojeździć. Tylko czy te \”stare śmieci\” jeszcze istnieją? Część z nich na pewno, a resztę Roch ma nadzieję zwiedzić i sprawdzić za pomocą roweru.

    A zatem jaki był ten miniony już rok 2015?

    Ciekawy i szczęśliwy bo Staś już śpi sobie w łóżeczku, a obok Michasia. Ta dwójka daje Rochowi niezłego kopa i to chyba też dla nich Roch chce wrócić na rower. Żeby za kilka lat mógł nadążyć za biegającymi dziećmi a nie musieć ich hamować bo sam nie daje rady. Poza narodzinami Stasia osiągnięcia Michaliny też spowodowały wielokrotne pękanie  Rocha z dumy no i przede wszystkim Żonka, która ciągle wytrzymuje zrzędzenie i narzekanie Rocha, a kiedy już nie wytrzymuje to wygania go na rower bo sama też wie, że z Rochem to jak z rzucającym palenie. Jak długo nie jeździ na rowerze to zaczyna być nie do wytrzymania. Za co oczywiście dostaje Złoty Medal dla Złotej Żonki.

    * * * *

    A teraz pora wrócić do dnia dzisiejszego albowiem w pierwszy dzień Nowego Roku Roch poszedł na rower i miał plan przejechać 16 kilometrów aby uczcić to doniosłe wydarzenie, ale ostatecznie przejechał tylko 14. Wszystkie końce Roch były już zamarznięte i już po prostu nie chciało mu się tych ostatnich kilometrów jeździć. Rok 2016 został godnie przywitany i oby taka dobra passa trwała nadal. Jutro, o ile pogoda pozwoli, zaplanowany został kolejny wypad rowerowy. Oby tylko śnieg / deszcz nie padał. Bo jak mówi stare przysłowie rowerowe: \”nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie\”.

    I zgodnie z ostatnimi postanowieniami nie ma żadnego śladu GPS. Choć Roch używa jeszcze Stravy bo licznik wciąż nie jest uruchomiony, ale jutro kupi się baterię i będzie hulał.

    Na zakończenie zdjęcie Michaliny jeżdżącej na rowerze. Zimno jej nie było.

  • Pedałowanie, podsumowanie i wyjaśnienia

    Zaległości ciąg dalszy, ale tym razem wszystko jest usprawiedliwione. Jednak od początku. Co bardziej uważni Czytelnicy bloga mogli wywnioskować, że Roch wraz z Żonką spodziewają się drugiego dziecka. Jednak – o ile Roch pamięta – nie podawał on konkretnego terminu kiedy ma to się wydarzyć. I tak Roch sobie pracował, czasem pedałował i czekali na to drugie dziecko.

    Ulubiona pozycja Rocha; balansowanie na krawędzi.

    Koniec końców się doczekali. Niedawno na Świat przyszedł Roch Junior, czyli Staś. Oczywiście nie obyło się bez zamieszania, poplątania i nerwów, ale tak to już u Rocha bywa. Nic nie może odbyć się na spokojnie. Cała akcja zamknęła się w niecałych dwóch godzinach, łącznie z dojazdem (z uwagi na kodeks drogowy Roch nie napisze nic więcej), a niewiele brakowało a Roch nie zdążył by na narodziny syna, który rodził się cztery sale dalej. Tak się Żonka przyłożyła, że nawet lekarze się dziwili.

    Jednak wszystko zakończyło się powodzeniem i Roch miał kolejny prezent. Po Michasi urodzonej dzień przed Dniem Ojca teraz urodził się Staś na dwa dni przed Wigilią i dokładnie 2.5 roku po Michalinie. Koincydencja dat chyba nie jest przypadkowa, ale Roch nie wierzy w numerologię i te inne sprawy. Faktem jest, że Rochowi urodził się syn i teraz ma uroczą parkę, która później się zbuntuje, będzie miała swoje życie i ogólnie Rocha będą mieli na starego zgreda \”nie znającego się\”.

    Jednak Rochowi nie będzie to przeszkadzało albowiem zanim bunt nastąpi to sprawi sobie szosówkę i bunt dzieci przepedałuje na rowerze lub w inny sposób przetrwa. Jak też obiecał nie będzie już chwalił się Stravą czy innym Endomondo. Obecnie jest na etapie przygotowywania zbiorczych statystyk za mijający już rok 2015, co jest o tyle trudne, że musi przerobić pliki pobrane ze Stravy, ale nie ma pomysłu jeszcze jak się za to zabrać.

    Dziś (chyba już wczoraj) był pierwszy rower po narodzinach Stasia. Na razie udaje się zsynchronizować dzieci tak aby obydwoje poszły spać równocześnie dzięki czemu Żonka ma czas na odpoczynek, a Roch ma okazję żeby wyskoczyć na godzinkę na rower i wrócić niezauważonym. Michasia też by chciała pojeździć, ale pogoda na to nie zbyt pozwala. Wszystko zmieni się w wakacje. Dwa rowery, dwa foteliki i dwójka dzieci, które – Roch ma taką nadzieję – będą dalej lubiły jeździć na rowerze.

    Być może jutro Roch założy licznik na rower i wróci do staromodnego rejestrowania odległości za pomocą licznika, a nie GPSu. Chyba nie warto zmieniać czegoś co sprawdzało się przez lata. Arkusz kalkulacyjny już jest gotowy, pozostaje tylko liczyć na to, że śnieg nie spadnie i będzie można spokojnie pedałować po Nowym Roku.

    Na zakończenie nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć sobie i Wam udanego nowego Roku i do napisania przy okazji najbliższego podsumowania, które już niedługo.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie kolejnych wypadów

    Podsumowania ciąg dalszy, czyli o tym jak Roch raz pojechał po bułki i raz poszedł pojeździć na rowerze. Jeśli chodzi krótki wypad to w standardzie Roch przejechał się po bułki i z powrotem. Nie ma co rozpisywać się na ten temat. Jedynie pozostaje wrzucić ślad GPS:

    Drugi wypad był już dłuższy albowiem Roch miał wolną niedzielę i przy okazji tego wolnego nie zasnął na łóżku / w fotelu / gdziekolwiek i mógł iść na rower. Pogoda dopisała, chęci też były. Jedynie Roch popełnił błąd i zjadł zaraz przed pójściem na rower i rozbolał go żołądek.

    Skoro miał spalać kalorie to trzeba było dostarczyć organizmowi paliwa do spalania. Koniec końców końców Roch przejechał całe 10 kilometrów i wrócił do domu z bolącym żołądkiem.

    Na śladzie GPS można sobie zobaczyć trasę (nie bolący żołądek):

    Teraz z innej beczki; ostatnio Roch sporo namawiał Koyota na jakieś wspólne pedałowanie i tak od słowa do słowa Roch zaczął myśleć, czy nie zabrnął zbyt daleko w mierzenie, rejestrowanie, zapisywanie i śledzenie. Czy nie wystarczy zwykły licznik i – w ostateczności – arkusz Excela? Do czego tak naprawdę te ślady GPS są Rochowi potrzebne?

    Poza tym, że bateria w telefonie ma co robić to chyba jedyny pożytek z tego, że można wrzucić to na bloga. Ale w końcu Roch jeździł na rowerze zanim te wszystkie fit-społeczności powstały i blog kręcił się lepiej niż teraz, a jedyny ślad jaki był po skończonej jeździe to notka i wpis w Excelu. Tam było widać postęp mimo, że nie było pomiarów mocy, HR, VR, FTP i tych innych.

    Zatem nasuwa się pytanie – czy w ogóle trzeba uzywać GPSu na rowerze? Może wystarczy zwykły licznik i Excel? Czy jazda na rowerze będzie taka sama jak z działającym GPSem? Chyba pora na drugą ankietę.

    Zatem druga ankieta jest gotowa:

    [googleapps domain=\”docs\” dir=\”forms/d/1oSQO0fVnNwf–oAMABz2y3VAHUW6URRO6M_f7NN_ecI/viewform\” query=\”embedded=true\” width=\”700\” height=\”500\” /]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie kolejnych krótkich wypadów

    Długo Roch nic nie pisał, ale czekał aż tych \”krótkich wypadów\” mu przybędzie. Jednak poza jednym Rochowi nic nie przybyło. No cóż, pogoda jest taka, że i po bułki nie ma jak popedałować, a jak już jest okazja – jak w ostatnią niedzielę – to Roch zasypia i wstaje dopiero jak Michasia go obudzi. Tak czy inaczej jeden wypad był, więc można podsumować go krótkimi, żołnierskimi słowami \”dupy nie urywa\”.

    No bo ma nie urywać; wypad po bułki do sąsiedniej piekarni wyczynem nie jest, ale rower jeździł, a Roch siedział na rowerze. Więc liczy się. I można się pochwalić śladem GPS:

    Gdyby ktoś szukał sprawdzonej piekarni w Częstochowie to na podstawie mapki może odtworzyć do niej trasę. Może ten weekend będzie bardziej owocny w pedałowanie o ile oczywiście pogoda pozwoli na to i Roch nie uśnie. W międzyczasie można sobie kliknąć w filmik i posłuchać co rowery mogą mówić. Bo przecież Święta za pasem i rower Rocha coś na pewno powie (oby tylko siodełko nie przemówiło).

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=C1LonOHpGa4]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dłuższy i zimniejszy wypad

    Jak na weekend przystało Roch był koniem, zjeżdżalnią, gryzakiem i tysiącem innych rzeczy dla Michasi. W sobotę rozpoczęli dzień od wypadu do katowickiego Spodka na Disney On Ice. Sama gala była niezła choć Roch niekoniecznie znał wszystkie postaci z prezentowanych tam bajek. Później już standardowo, czyli obiad u babci i powrót do domu. A tam spanie i znowu zabawa. Pogoda była typowo domowa więc Rocha nie ciągnęło na rower. Co innego w niedzielę.

    Drugi dzień weekendu zapowiadał się owocnie, szczególnie, że nie padało i nic nie wskazywało na to, że ma ten stan rzeczy ma się zmienić. Z rana Roch z Michasią pojechali na pociągi bo po serii przeziębień i chorób trochę zaniedbali dworzec główny w Częstochowie. Zanim Michasia się ubrała to Roch sprawdził rozkład pociągów i akurat wtedy kiedy mieli tam jechać okazało się, że na stacji będzie ruch. Więc zapakowali się do samochodu i pojechali oglądać pociągi.

    Po powrocie czekało na Michasię ciepłe mleczko z miodem i obiad. A później łóżeczko i popołudniowa drzemka, a w tym czasie Roch mógł choć odrobinę zaspokoić swoją cyklozę. Jeździł nie za długo bo ciut było zimno, ale chyba w połowie listopada już tak może być. Oby tylko zima nie zaskoczyła drogowców jak co roku. Koniec końców Roch przejechał 10 kilometrów i zrobił kilka zdjęć pociągów.

    Oczywiście Roch pedałował z pulsometrem, bo spodobał mu się ten gadżet. Teraz Rocha telefon jest centrum fitness, mierzy nie tylko długość i prędkość, ale też puls Rocha. W ostatniej notce Roch wspominał o tym, że być może kiedyś napisze kilka słów więcej na temat tego pulsometru. Teraz zrodził mu się w głowie kolejny pomysł, ale o tym jeszcze za wcześnie pisać.

    Na chwilę obecną Roch przejechał taką trasę…

    …i takie zdjęcie

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zbiór krótszych wypadów

    Pogoda coraz gorsza, a czasu nic nie przybywa. Jednak Roch za każdym razem szuka okazji do krótkiego przepedałowania nawet kilkuset metrów. I tak zrodziła się w głowie świecka idea żeby podsumowywać takie wypady, bo na opisywanie każdego szkoda czasu, a pomijać je też nie wypada. Wszak rower był w ruchu, więc kilometry a raczej metry przejechał.

    Tak więc wszystko zaczęło się od tego, że Roch przed pracą musiał iść pilnie po pieczywo bowiem w domu zostały tylko okruchy, a Michasia zaczynała wołać \”buła, buła\”.

    \”Samochodem utknę w korkach\” – Pomyślał Roch
    \”Na nogach trochę to potrwa\” – Analizował dalej Roch.

    W końcu padło na rower; Roch wskoczył w jeansach na rower i pojechał do piekarni. W każdych innych – niż te rowerowe – spodniach jeździ mu się ciężko, a już w jeansach to w ogóle lepiej nie mówić, Jednak zanim Roch przebrałby się, pojechał, wrócił i ponownie się przebrał to minęłoby pewnie z 30 minut i do pracy Roch przyjechałby mocno spóźniony.

    No więc na pierwszy ogień idą wypady z ostatniego tygodnia.

    Jak widać na jednym z załączonych śladów pojawił się wypad z pulsometrem. Tak, Roch kupił sobie pulsometr korzystając z okazji, o której poinformował go jeden z zaprzyjaźnionych rowerzystów. Wiadomo, że najlepsze rzeczy rowerowe są w Biedronce i Lidlu, więc Roch nie wahał się podjechać do Biedronki i skorzystać z promocji.

    Być może szerszy opis pojawi się za jakiś czas. Jak Roch nabierze sił i przestanie zasypiać tam gdzie się położy lub usiądzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Weekend w 50% rowerowy

    Wszystkie prognozy pogody, które Roch sprawdzał od początku tygodnia pokazywały, że weekend ma być pogodny. Jednak im bliżej wolnego tym pogoda bardziej się psuła, aż w końcu w sobotę spadł deszcz i zaczął się wiatr. Rocha to jednak nie zraziło bo miał zajęcia. Co prawda basenu nie było bo Michasia ma (miała) zapalenie ucha i o wyjściu z domu nie było mowy. Więc Roch był koniem, układał klocki lego, robił akuku i tysiąc innych rzeczy.

    W niedzielę pogoda była zupełnie inna niż w sobotę. Słonecznie, ciepło i tylko ten wiatr. Wiał jak oszalały, ale Roch postanowił, że pójdzie pojeździć. Rano jednak musiał wywiercić kilka dziurek, przenieść kilka szafek i zagipsować kilka innych dziurek, na szczęście cała akcja zakończyła się sukcesem. Po obiedzie Roch wskoczył w obcisłe i poszedł pojeździć.

    Wszystko ładnie i pięknie, ale wiatr wiał niemiłosiernie mocno. Co prawda Roch miał chwile z wiatrem w plecy, ale większość czasu wiało mu w twarz. Ale przejechał całe 16 kilometrów więc nie było źle. Jeździł po okolicy, nie wypuszczał się nigdzie daleko, bo wiatr go męczył, a dodatkowo nie chciało mu się bić rekordów kilometrów, choć wystarczyłoby dodatkowe 20 i można by mówić o rekordzie.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jak produkuje się karbonowe ramy Merida

    Bardzo ciekawy materiał na temat produkcji ram karbonowych:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=eMzeeiET-p8]
    Roch pozdrawia Czytelników.
    PS. Do rowerowego napisania w sobotę!
  • Prawie dwa razy na rowerze

    Weekend prawie zakończony więc czas najwyższy aby Roch napisał co nieco o tym, jak próbował jeździć na rowerze. A próby – wierzcie albo nie – były szczere, ale od początku.

    Wszystko zaczęło się już w czwartek kiedy to Roch miał jeden dzień wolnego z okazji Pasowania na Przedszkolaka Michasi. Takiej uroczystości Roch nie mógł przegapić więc wziął urlop i o 1030 stawił się wraz z Żonką w przedszkolu na występie. Niestety już wtedy Michasia wykazywała początki przeziębienia (które rozwinęło się w piątek). W końcu chodzi do przedszkola, miejsca do którego chodzą też inne dzieci. Najczęściej są chore, a genialni rodzice pchają je za próg sali byle tylko nie siedziały w domu i nie marudziły. Tylko komu wystawić rachunek za lekarza i aptekę?

    Pomijając już fakt, że niektórzy to, delikatnie pisząc, niemądrzy ludzie Roch planował czwartkowy rower jak tylko Michasia pójdzie spać. Niestety, długość snu wystarczyła tylko na to aby Roch zdążył wyjąc rower z piwnicy i \”ukrył\” go za samochodem żeby nikt się do niego nie dobrał. Okazało się jednak, że Miśka wstała, więc Roch schował rower do garażu i poszedł bawić się z rozchorowującą się córką. W piątek oczywiście zamiast do przedszkola Miśka pojechała do \”Złotej Pani Doktor\” jednak okazało się, że to nic groźnego. Wirus, więc syrop, krople do nosa i przymusowe spędzanie wolnego czasu w domu. Mus to mus.

    W sobotę i niedzielę pogoda dopisała, ale choroba się rozwijała, pojawiła się gorączka więc rower musiał poczekać aż do momentu kiedy gorączka odpuści. Okazja nadarzyła się w niedzielę. Miśka już powoli, bardzo powoli dochodzi do siebie i dziś popołudniowa drzemka była dłuższa, ale za to Roch poczuł nieodpartą chęć zjedzenia czegoś, później jeszcze szukał spodenek, a na sam koniec jak już znalazł spodenki to doszedł do wniosku, że zbierał się na rower ponad godzinę, jest po obiedzie i w ogóle to zaraz dziecko wstanie.

    I tak własnie minął mu weekend i jeden dzień urlopu. Ale najważniejsze żeby Michaśka doszła do siebie, a wtedy można będzie wspólnie pojeździć na rowerze, o ile pogoda dopisze oczywiście.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zrzucanie pajęczyn z kół

    Weekend zapowiadał się całkiem przyjemnie, a w ostatniej notce Roch odgrażał się, że pójdzie na rower. W sobotę nie było czasu. A to dlatego, że po porannym basenie, na który pojechali około 1030 Michasia miała obiecaną wycieczkę autobusem. A dokładnie to wycieczkę autobusowo-tramwajową na dworzec PKP. Na pociągach też trochę czasu spędzili, aż w końcu Żonka przyjechała po nich bo robiło się już ciemno i zimno.

    W niedzielę też nic nie wskazywało no to, że Roch zacznie myśleć o rowerze, ponieważ rano pojechali razem z dziewczynami do Filharmonii Częstochowskiej na koncert Filharmonii Malucha, na który Michasia bardzo lubi chodzić bo na scenie najlepiej się relaksuje na Rocha kolanach. Po powrocie do domu Michasia poszła spać a Roch zaczął unikać tematu roweru.

    \”No idź\” – Namawiała go Żonka – \”masz nawet spodenki wyprane\”
    \”Nie wiem, chyba nie\” – Bronił się Roch.

    W końcu jednak uległ, a w zasadzie jego \”Wewnętrzna Resztka Rowerowa®\” zmusiła go do pedałowania. Okazało się to słusznym krokiem, Roch trochę popedałował, a przede wszystkim zdjął pajęczyny z kół bo rower powoli nimi zarastał stojąc w piwnicy. Na chwilę obecną Roch przestawił rower do garażu, może w ten sposób zacznie częściej jeździć, a przynajmniej pająków będzie na nim mniej.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

    ****
    Kończąc rowerową część Roch doszedł do wniosku – żyjąc jeszcze niedawną ankietą – że może by tak oddzielić posty rowerowe od tych innych. W tym celu, jeśli ktoś używa czytnika RSS może sobie wrzucić ten kanał do obserwowanych: tag Rower. Pod tym tagiem (i tylko pod tym) Roch będzie publikował posty rowerowe.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Zapowiedź roweru? I naturalna kominiarka.

    Od ostatniej notki, podsumowującej ankietę, minęło już trochę czasu. I jak zawsze – zgodnie z tradycją – Roch napisze o tym, o czym zapomni w ciągu kilku następnych tygodni. Choć może nie będzie tak źle. Na początek awaria, która toczyła Colta Rocha. Toczyła go długie tygodnie i nie można było dojść co się mu zadziało, aż w końcu znalazła się osoba, która chyba ogarnęła temat. Chyba, bo Roch dopiero jutro odbiera samochód, ale powinno być dobrze.

    Później jakieś przesilenie dopadło Rocha, w zasadzie trzyma go dalej, ale jego zlecenia powróciły więc dodatkowa dawka promieniowania poprawia mu humor. Jednak nie o tym chciał Roch pisać. Dziś – w sumie za osiem minut będzie już jutro – Roch pląsał jak co tydzień z Michaliną na rytmice. Po zajęciach zamienił kilka słów z panią Ewą, która te zajęcia prowadzi, a z którą czasami mijali się na rowerach jak Roch biegł za Michaliną.

    Otóż p. Ewa powiedziała ciekawe zdanie:

    \”Zimno może być, byle nie padało\”

    I faktycznie – rowerować można nawet jak jest zimno, byle nie padało. To zdanie zrodziło w Rocha głowie pomysł coby w weekend pojeździć trochę na rowerze. Pogoda zapowiada się ciekawie, a przynajmniej ma nie padać, więc jeśli dobrze się złoży to Roch pójdzie pojeździć na rowerze. Pora zdjąć z niego piwniczne pajęczyny i trochę przewietrzyć golenie.

    Z innych ciekawostek to Roch zapuszcza naturalną kominiarkę na zimę:


    Zdjęcie pochodzi z kąpieli Michaśki, ale z racji golizny reszta została wycięta.

    Tak więc trzymajcie kciuki za Rocha i weekend.

    Roch pozdrawia Czytelników.