Autor: Roch Brada

  • Masa zdjęć i brak czasu

    Ponownie Roch zapomniał o notce, ale niech za usprawiedliwienie posłuży fakt, że w niedziele, na lotnisku Roch troszkę się przypalił słońcem i jakoś nie miał głowy do pisania, bo szyja ostro szczypała, ale było warto trochę się podsmażyć, bo samolotów – a tym samym zdjęć – jest cała masa. Roch nie wie od czego zacząć, a w między czasie jeszcze nastąpiła awaria systemu i trzeba instalować wszystko od nowa.

    Jak już Roch odzyska jako taką stabilizację i ogranie wszystkie programowe sprawy to zabierze się za zdjęcia i wrzuci wszystko na Picassę. Póki co, Roch wraca do Windowsa, aktualizację się ściągają, a tyłek boli od siodełka. Dziś Roch regenerował się, więc na rowerze nie jeździł.

    Roch pozdrawia Czytelników (i przeprasza za notatkowe dziury).

  • Cisza spowodowana ładną pogodą

    Któż by się spodziewał, że ładna pogoda spowoduje zastój na blogu. Tak się złożyło, że Roch od dwóch dni nie robi nic innego tylko jeździ na rowerze. Wczoraj nie dość, że jeździł to jeszcze grillował i siłą rzeczy nie było czasu na piątkową notkę, dziś też Roch jeździł cały dzień, bo pogoda jest super więc trzeba z niej korzystać, bo nie wiadomo kiedy znowu trafi się taka okazja.

    Dzisiaj Roch wybrał się na Mikołeskę, zahaczając o Miasteczko Śląskie i \”Wewnętrzną drogę PKP\”. Będąc u celu Roch odpoczął chwilę, pooglądał widoczki, bo pierwszy raz tam był i wrócił do domu przez Pniowiec. Kilometry wzbierają niczym fala powodziowa, ale to Rocha cieszy, bo w końcu jest pogoda i w końcu można pokręcić trochę dłużej niż godzinkę pomiędzy jednym deszczem, a drugim.

    Na jutro plan jest taki, żeby dojechać na lotnisko i tam zrobić sobie piknik połączony z fotografowaniem samolotów. Pogoda ma się utrzymać więc nie powinno być problemów ze zrealizowaniem tego planu.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Oszukać deszcz

    Jeśli coś się powtarza regularnie to można zaobserwować pewien wzorzec i według tego wzorca przewidywać zachowanie tego \”coś\” w przyszłości. Tak też zrobił Roch, który zabrał się za analizowanie pogody i okazało się, że najczęściej deszcz pada od godziny 1100. Dlatego dziś Roch postanowił pojeździć rano. Dodatkowym bodźcem do tego była kusząca perspektywa spotkania się z Koyocikiem, który też miał ochotę jeździć rano.

    Spotkanie nastąpiło w Świerklańcu – z dziesięciominutowym opóźnieniem spowodowanym omijaniem procesji, które blokowały ruch – i stamtąd Roch wraz z Koyocikiem pojechali do TG, posiedzieli na ławeczce i pojechali na \”Wewnętrzną drogę PKP\” gdzie nastąpiło pożegnanie. Wypad krótki, bo Roch ma poranny limit czasowy, ale ważne, że w końcu udało się spotkać.

    Na niedzielę jest planowany dłuższy wypad więc nie pozostaje nic tylko czekać na niedzielę i wypatrywać dobrej pogody.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niebo wyschło

    Coś musiało się stać, być może coś się zepsuło lub zatkało, ale deszcz przestał padać; po tym jak padał całą noc i większość poranka nastąpił koniec opadów, czyli ewidentnie coś musiało się zatkać, bo nie jest możliwe żeby przestało padać tak samo z siebie albo pod wpływem jakiegoś miłego i ciepłego wyżu. Nie dość, że rano lało jak z cebra to Roch jeszcze brnął w tym deszczu, bo musiał sprawdzić jedną rzecz, a do tego potrzebował kilku rzeczy, które były w zaprzyjaźnionym PWiK.

    Ambicja nie pozwalała Rochowi poddać się w walce z opornym Access Pointem, który nie chciał współpracować z routerem. Okazało się, że z każdym problemem trzeba się przespać, bo dziś zadziałało za pierwszym razem i tym samym Roch uratował swój informatyczny honor, a i ego jeszcze bardziej spuchło.

    Popołudniu Roch siedział w domu i z nudów wziął się za obróbkę zdjęć, które popełnił podczas ostatniego pobytu na lotnisku. Na tapetę dostały się dwa zdjęcia, które zakwalifikowały się do ścisłego finału finałów i zasługiwały na chwilę uwagi. Jak można się domyślić dziś, podobnie jak wczoraj, Roch w statystykach wpisuje zero, bo nie było okazji pojeździć, ale wszystkie prognozy mówią o znacznej poprawie pogody. Oby.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Z okazji Dnia Dziecka

    Z okazji Dnia Dziecka pogoda spłatała Rochowi kolejnego figla, a właściwie to nie musiała nic płatać, bo pogoda i tak jest do bani więc specjalnie nie musiała się wysilać. Z tego wszystkiego Roch poważnie wziął się za mitycznego już robota, który powstaje w ogromnych bólach i powstać nie umie. Jednak dziś Roch sięgnął do przepastnej skarbonki i w końcu zamówił potrzebne elementy.

    Jeśli pogoda nie przestanie grymasić to Roch zacznie go składać, bo z nudów nie potrafi wysiedzieć w domu, a na rower jest zbyt pochmurno. Kolejny raz Roch straszy robotem, ale tym razem powinno się udać, bo przecież wszystko kiedyś musi się skończyć, nawet składanie robota.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciemne chmury

    Po raz kolejny nad Rochem pojawił się front atmosferyczny, który sprowadził chmury, deszcze, a wczoraj nawet burze. Jakiś dziwny jest tegoroczny maj; deszczowy, zimny i burzowy miesiąc wcale nie zachęcał do jazdy na rowerze szczególnie, że nie wiadomo było kiedy spadnie deszcz. Na szczęście miesiąc już się i pora na podsumowanie.

    Jeśli chodzi o kilometry to w maju wyszło ich najwięcej, co jest zasługą ostatniego szarpnięcia, po którym Roch dopisał 66km do statystyk i tym rzutem na taśmę maj okazał się najlepszym miesiącem. Pozostałe statystyki leżą i kwiczą, po części za sprawą pogody, ale też Roch się lenił i jak już pedałował to do Świerklańca i z powrotem, a to długich dystansów nie generuje. Statystyki można sobie przejrzeć on-line lub pobrać:

    Oby tylko czerwiec okazał się bardziej słoneczny, bo jak jest ładna pogoda to Rochowi chce się jeździć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Spora regeneracja

    Po wczorajszym szaleństwie Roch chciał powtórzyć dystans, ale nogi kompletnie odmówiły posłuszeństwa. Co prawda chciały pedałować, ale wyraźnie dawały znać, że jakikolwiek dystans większy niż 20 kilometrów nie wchodzi w grę. Już wczoraj Roch czuł, że dziś będzie rekreacja, ale nie przypuszczał, że aż taka.

    Nie chcąc zmuszać się do jazdy Roch wyskoczył tylko do Pniowca i z powrotem; pedałował spokojnie, nie szalał, ale też nie odpuszczał nogom, bo przynajmniej 24 km/h trzeba było utrzymać. Kiedy już dojechał do Pniowca postanowił, iż wróci przez las, bo kolejna porcja asfaltu już nudziła Rocha.

    Kiedy dojechał do TG pokręcił się jeszcze po mieście i pojechał do domu odpoczywać, bo jutro planowany jest wypad z Koyocikiem, z którym to dawno, bardzo dawno, się nie widział.

    – Dane wypadu: BikeBrother

    I mapka na zakończenie:

    <iframe width=\”\”><br><small>Pokaż <a href=\”http://maps.google.pl/maps/ms?ie=UTF8&hl=pl&msa=0&msid=112679927796251395498.000487bd0ee23d00a73b8&ll=50.457723,18.839836&spn=0.076501,0.145912&z=12&source=embed\” style=\”color: rgb(0, 0, 255); text-align: left;\”>Pniowiec</a> na większej mapie</small></div><br>Roch pozdrawia Czytelników.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jasno określony cel

    Na wstępie należą się Wam, Czcigodni, wyjaśnienia, bo to wcale nie jest tak, że Rochowi wczoraj nie chciało się pisać. Była wieczorna burza i Roch nie chciał spłonąć razem z komputerem, gdyby przypadkiem piorun trafił w Rocha blok, a przy jego pechu było to całkiem możliwe. Zresztą wczoraj nie było zbytniego jeżdżenia ponieważ deszcz skutecznie przegonił Rocha i wyszło tylko 20 kilometrów.

    Za to dziś Roch odbił sobie za wszystkie krzywdy, jakie w ostatnim czasie wyrządziła mu pogoda. Już na etapie planu nie było mowy o \”jakimś wypadzie\”. Roch dokładnie wiedział gdzie i jak chce jechać, wiedział co chce osiągnąć i wiedział ile kilometrów ma być. A ma ich być jak najwięcej, bo od początku roku Roch czuje niedosyt.

    Na początek Roch wybrał \”Wewnętrzną drogą PKP\” do Miasteczka Śląskiego i stamtąd do Żyglina i do Brynicy. Później Roch chciał jechać na lotnisko i pojechał. Na podejściu 09 Roch widział startujący \”Air Italy\”, ale zbytnio nie zaprzątał sobie tym głowy, bo musiał jechać dalej.

    Z podejścia 09 Roch pojechał do Zadzienia (Zadnia?), czyli na drugą stronę lotniska, na podejście 27 i tam widział lądującego Wizz Air (A320). Z Zadnia(?) Roch podjechał do Mierzęcic i stamtąd prosto do Ożarowic, czyli w miejsce wyjazdu. Tym samym Roch objechał lotnisko \”wzdłuż płotu\” i wyszło mu 20 kilometrów ekstra.

    Pozostało wrócić do domu, bo nogi już dawały o sobie znać, ale to nie przeszkadzało Rochowi kręcić średnią prędkość i finalnie wyszło mu 25,80 km/h na odcinku 66 km, co jest całkiem niezłym wynikiem jak na zaawansowany wiek Rocha. Jutro plan jest taki, aby to powtórzyć choć z bardziej rozsądną prędkością.

    – Dane wypadu: BikeBrother

    I mapka na koniec:

    [googlemaps https://maps.google.pl/maps/ms?ie=UTF8&hl=pl&msa=0&msid=112679927796251395498.000487a99d517dea51e53&ll=50.471054,18.985062&spn=0.15296,0.291824&z=11&output=embed&w=425&h=350]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pogoda zaczyna Rocha rozpieszczać

    Kolejny dzień ładnej – a nawet bardzo ładnej – pogody, co Rocha bardzo cieszy, bo w końcu może rozwinąć skrzydła i jeździć tyle ile chce bez obaw, że z nieba zaraz coś spadnie. Na początek Roch wybrał się \”wewnętrzną drogą kolejową\” do Miasteczka Śląskiego, a stamtąd lasem na Chechło, aby sprawdzić, czy tam woda wezbrała. Okazało się, że nic takiego nie się nie stało i Roch nadal nie widział wezbranego zbiornika wodnego.

    Z Chechła Roch wybrał się do Nowego Chechła, a stamtąd do domu, bo godzina robiła się późna, a poza tym Roch miał dosyć błota i wilgoci. Jutro trzeba będzie wyczyścić rower, bo dziś trochę zbędnego błota na nim osiadło i trzeba się go pozbyć, bo zbyt brudny rower nie jest atrakcyjny. Trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć sobie dość.

    Jeśli chodzi o dystans, to jest on zbliżony do wczorajszego, ale niedługo już będzie weekend i może uda się przejechać jakiś dłuższy dystans tak, żeby całkowity dystans przekroczył 1 400 kilometrów, bo do takiej liczby Roch właśnie się zbliża.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dobre wieści z rowerowego podwórka

    Wczoraj Rochowi nie chciało się pisać, bo w sumie nie było o czym. Deszcz padał – przelotny, bo przelotny – ale skutecznie uziemił Rocha, który chciał iść na rower, ale nie było mu to dane. Dziś natomiast pogoda zapowiadała się całkiem znośnie i Roch zdecydował się wyskoczyć na rower. Miał też w tym pewien interes, o którym będzie za chwilę.

    Początkowo Roch chciał skoczyć tylko do zaprzyjaźnionego Adventure (bo czerwiec za pasem i niedługo będzie lokalne święto rowerowe) po plakaty zawodów rowerowych \”Repty 2010\” żeby rozkleić je u siebie w okolicy, bo to zwiększa szanse na to, iż frekwencja będzie spora, a może zarażą się rowerem nowe osoby. Wprawne oko obserwatora na pewno zauważy(ło), że pojawiła się na blogu nowa strona \”Repty 2010\”, na której są wszystkie szczegóły XIV Mistrzostw w Kolarstwie Górskim. Każdy chętny może się zapisać i wystartować, wpisowe to raptem 5 zł, więc nie majątek, a zabawa jest przednia. Roch też tam będzie, choć raczej zamiast roweru będzie miał aparat.

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad, to Roch początkowo chciał tylko podskoczyć po plakaty, ale pogoda zaczęła się robić całkiem znośna i tak, od jednego sms`a do drugiego, Roch umówił się na wspólne pedałowanie. Celem owego pedałowania były Dolomity, na których błota było po piasty. Później Roch przeniósł się do Radzionkowa i stamtąd prosta droga do Świerklańca i do domu.

    Dystans udał się ładny, bo 37 kilometrów – po dwóch dniach przerwy – to wynik całkiem akceptowalny, choć nie tak okrągły jak 40 km, ale to na następny raz. Na koniec dnia Roch odnowił jeszcze starą znajomość i dzieki temu ma kolejnego rowerowgo towarzysza, co Rocha cieszy niezmiernie, bo w grupie raźniej.

    Na zakończenie dzisiejszego wpisu Roch jeszcze raz zaprasza na zawody, bo to doskonała okazja spędzić kilka chwil na świeżym powietrzu, pouprawiać bierne i aktywne kolarstwo, a ten kto nie jeździ ma niepowtarzalną okazję zarazić się rowerem, bo to nałóg w 100% bezpieczny, zdrowy i przyjemny. Roch wie, co pisze.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lotniskowa majówka

    W końcu udało się wyskoczyć na lotnisko, choć Roch woził się samochodem, bo pogoda początkowo nie była zbyt pewna. Jednak wraz z upływem dnia pogoda robiła się coraz ładniejsza, aż w końcu niebo rozbłysnęło błękitem i promieniami słonecznymi. Jednak Roch dojechał już autem na lotnisko i nie było sensu rozwodzić się na temat \”a co by było gdyby…\”.

    Na lotnisku, jak to w niedziele, ludzi masa, a każdy to ekspert światowej klasy jeśli chodzi o samoloty. Co prawda Roch za takiego się nie uważa i nigdy nie zacznie się uważać. Roch zajął się sobą, a właściwie wyczekiwaniem na jakiś samolot, najlepiej taki podchodzący do lądowania, bo wtedy jest niżej i wolniej leci. Niestety, Roch załapał się tylko na jeden start i wrócił do domu, bo następny lot był za godzinę dopiero.

    Może, jak pogoda się ustabilizuje, to Roch rowerem podskoczy na lotnisko i może uda się złapać coś lądującego, a nie ciągle tylko startującego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejna porcja deszczu

    Jeszcze ziemia nie zdążyła wyschnąć po ostatnich opadach deszczu, a już nadeszła kolejna jego porcja. Deszcz, według prognoz, konwekcyjny spadł akurat wtedy, kiedy Roch chciał iść na rower i to pokrzyżowało jego plany. Potem jeszcze Roch chciał jechać na lotnisko, ale to też się nie udało, bo chmury nie chciały odsłonić słońca i dzięki temu Roch spędził popołudnie w domu.

    Jutro, o ile pogoda znowu nie zagra na Rochowym nosie, postara się on powtórzyć dzisiejszy plan, a może nawet pojedzie na lotnisko albo pójdzie na stację. Oczywiście wszystko zależy od pogody, bo ostatnio ona rozdaje karty. Dzisiaj notka z serii \”zapychających\”, ale czasem tak trzeba. Na pocieszenie będzie zdjęcie pogody:

    Roch pozdrawia Czytelników.