Awatar Roch Brada

Weekend. Leniwie

Urlop – szczególnie tak niezwykle długi – ma to do siebie, że rozleniwia. Czas płynie inaczej, zdecydowanie wolniej i w sumie nie trzeba nic robić. Zawsze znajdzie się wymówka, że „teraz to ja urlop mam” albo „potem, po urlopie”. I tak płynie czas. Jednak w piątek, po 1600 formalnie urlop się Rochowi skończył, ale nastrój urlopowy pozostał. I tak – weekend upłynął na jeżdżeniu wypożyczonymi hulajnogami elektrycznymi, popijaniu piwa (oczywiście już po odstawieniu wszystkich jeżdżących sprzętów) i pedałowaniu na rowerze. Leniwym pedałowaniu, bo w sumie rower służył jako środek transportu.

Weekend był aktywny, w sumie też rowerowy, ale głównymi atrakcjami byłe trampoliny i basen, na który Roch dojechał rowerem. Przemieszczanie się samochodem po Częstochowie w sierpniu przypomina drapanie się szczotką drucianą; niby skuteczne, ale krew się leje szerokim strumieniem. I tak jest z używaniem samochodu – a ogólnie to każdego środka transportu, który porusza się po drogach publicznych – w sierpniu kiedy to pod Jasną Górę napływają pielgrzymki i blokują ruch z każdej strony. Takie uroki mieszkania w mieście, które – teoretycznie – stanowi „Duchową Stolicę Polski”, a przez to cierpi na korki i kompletny paraliż.

Jedynym rozsądnym środkiem transportu wydaje się być rower. Nim można dojechać wszędzie i przejechać przez każdą blokadę. W ostateczności można przemknąć się chodnikiem, czy nagiąć delikatnie przepisy, czego samochodem nie da się zrobić. I tak weekend zaczął się od trampolin, na których Roch przekonał się, że ma mięśnie o istnieniu których nie miał pojęcia, a także że trafienie piłką do koszka skacząc na trampolinie jest niewykonalne. Popołudniu oczywiście pedałowanie na rowerze z Młodym.

W międzyczasie jeszcze mycie rowerów i smarowanie łańcuchów, ale o tym Roch napisze w osobnej notce, bo trzeba poświęcić temu wydarzeniu osobny rozdział bloga. I czystymi rowerami – w niedzielę – Roch pojechał z dzieciorami do Aquaparku. To był pierwszy taki wyczyn. Zawsze jeździł samochodem, no bo tak było wygodniej, a przynajmniej tak mu się wydawało. Jednak ostatnie doświadczenia pokazują, że wcale tak nie jest Rowerem jest szybciej i przyjemniej. I odpada szukanie miejsca do zaparkowania, bo przecież na rower są osobne „słupki”, do których przypina się rower, a mając ten magiczny łańcuch to Roch może spokojnie zostawić rower nawet na godzinę i mieć pewność, że rower dalej będzie w miejscu jego zaparkowania. I zostaje w kieszeni 2 złote, które trzeba było płacić za parkowanie samochodem.

Wieczorem jeszcze dojazd rowerem na urodziny (jeszcze nie swoje) i weekend można było uznać za zakończony. Było leniwie, ale czasem tak być musi. W planach jest kilka wypadów „za miejscowych”, na których Roch ma szansę ponownie umrzeć jak nie weźmie czegoś słodkiego. Pierwszy wypad będzie pewnie około najbliższego wolnego, a kolejny szykuje się w okolicach września. Całkiem fajnie, bo takie ustawki są fajne, nawet jak trzeba na nie dojechać samochodem.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Statystyki za lipiec też zostały uzupełnione, są tutaj: Lipiec.


Opublikowano

w

przez

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *