I stało się, z jednej strony nadeszła jesień, a z drugiej trenażer zaczął Rocha straszyć. No więc Roch patrząc za okno doszedł do wniosku, że już pedałował nie będzie bo zimno, deszczowo i ogólnie nie ciekawie na podwórku. Wziął zatem zrobił miejsce w pokoju, przyniósł trenażer i wpiął rower Żonki licząc na to, że rower Rocha odpocznie od pedałowania choć trochę. Poza tym Rocha siodełko jest wybitnie niewygodne dla Żonki, więc stwierdziła, że jeśli już ma i ona pedałować to rower ma być jej. Albo chociaż siodełko.
I tak Roch przygotował wszystko do pedałowania w domu, ale pozostała jeszcze kwestia tego, czym rejestrować kilometry, bo o ile na zewnątrz nie ma z tym problemu to już w domu trzeba trochę pomyśleć nad sposobem gromadzenia danych. Z racji roweru Żonki, Roch nie mógł polegać na swoim liczniku, a też nie chciał przekręcać wszystkiego. Więc wymyślił, że wskrzesi czujniki bluetooth, które swego czasu kupił w promocji. I to był niezły pomysł pod warunkiem, że Roch nie używał swojego telefonu bo ten z tymi czujnikami jakoś działać nie chce. No więc odgrzebał stary telefon, który z czujnikami działał, ale w międzyczasie przełożył też sensor z licznika na tylne koło.
Dodatkowo znalazł swój pulsometr, więc może też liczyć kalorie i puls, co jest przydatne w jego narzędziu do gromadzenia statystyk, które dostał razem z licznikiem. Tak więc teraz każdy trenażer będzie kończył się dwoma (dwiema?) rzeczami. Pierwsza to zapis dystansu, a druga to notka na blogu, bo skoro już Roch odpalił komputer to nie można nie napisać nic na blogu. Tak więc zimowy czas na trenażerze Roch uważa za otwarty. Oby w tym sezonie lepiej poszło mu pedałowanie i gubienie kilogramów, bo w ubiegłym roku Roch tylko patrzył jak pedałuje Żonka.
Na zakończenie inauguracyjna statystyka:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz