Miesiąc: czerwiec 2021

  • Człowiek gipsówka i jego przygody

    Tak się złożyło, że Roch musiał nabyć nowych umiejętności, a w zasadzie to rozszerzyć wachlarz umiejętności, które już posiada. Bo o ile nie miał problemu z wierceniem, czy obsługą innych urządzeń to nie kładł nigdy płyt gipsowo-kartonowych, ale koniec końców położył te kartony, do tego posiadł też umiejętność ich gipsowania, czy \”obrabiania\”. Gdyby nie wyszło Rochowi w IT to zawsze ma wyjście awaryjne w postaci budowlanki, czy wykończeniówki. Jednak póki co to Roch wykańcza się giga remontem.

    Tak, mógłby wynająć dedykowanego specjalistę, ale wiele razy Roch przekonał się, że po fachowcach trzeba poprawiać, więc to co potrafi zrobić albo potrafi nauczyć się robić to robi sam. Z rowerami jest podobnie; po większości serwisów trzeba coś dokręcić, poza tym dobrze jest uczyć się nowych rzeczy. I tak remont idzie całkiem sprawnie, niedługo wjadą kolorki na ściany, a Roch zajmie się kolejnym pomieszczeniem, tym najbardziej wymagającym, ale filmy na YT albo jakieś fora i grupy budowlane i \”będzie pan zadowolony\”.

    Rowerowo też się dzieje, Roch pedałuje dookoła komina, raz nawet udał się na wieczorny wypad, ale okazało się że był to wypad na piwo i mecz. O ile tym pierwszym Roch nie gardzi, o tyle mecz dla Rocha był czymś obcym. W sensie wie, co to spalony, ale jakoś nie przywiązuje uwagi do narodowego kultu piłki nożnej. Jest wiele dyscyplin sportowych, w których mamy większe sukcesy, ale to piłkarze są tymi uwielbianymi.

    * * * *

    W zasadzie to Roch mógłby zacząć nową notkę, a tę wersje robocza skasować, ale postanowił dopisać ciąg dalszy do \”człowieka gipsówki\”. Otóż całe przedsięwzięcie pod tytułem \”nowy kwadrat\” jest już na ukończeniu. Teraz kilka dni będzie miał wolnego to może uda mu się wyskoczyć na wieczorny rower. Tak jak na przykład dziś, tj. w niedzielę bo ciąg dalszy Roch właśnie dopisuje w niedzielę.

    Stopień zaawansowania prac pozwolił Rochowi na to żeby dziś zrobić sobie luźniejszy dzień. Aktywność remontową ograniczył tylko do założenia kontaktu i powieszenia lampy w przedpokoju, bo sterczące kable prądowe, nawet zaizolowane, wzbudzały w Rochu niepokój, że któryś bombelek będzie chciał sprawdzić szybkość różnicówki.

    Rano jeszcze byli wszyscy na basenie, a potem Młody zgłosił problem techniczny z rowerem, bo hamulec przestał działać. A TEN hamulec jest najważniejszy, bo umożliwia robienie \”driftów\”. Tylna opona jest już zajechana, ale co poradzić, Roch jak był młody to też zajeżdżał opony jedna po drugiej. No więc po wyregulowaniu tylnego hamulca i nasmarowaniu łańcucha w rowerze Młodej wpadli na genialny pomysł wypadu rowerowego.

    Roch wiedział, że to niezbyt dobry pomysł, bo poranny basen dał się im w kość, ale jak chcieli to czemu nie. Jedynym problemem było to, że zegarek Rocha po raz trzeci jedzie do serwisu, więc GPSy przez jakiś czas będą zapisywane za pomocą Stravy, ale Garmin szybko uwija się z serwisem, więc Roch obstawia, że pod koniec tygodnia znowu będzie miał zegarek na nadgarstku. Póki co zostaje przerzucać dane pomiędzy Stravą, a Garminem.

    Na zakończenie tej zbiorczej notki nie pozostaje nic innego jak napisać, że w niedzielny wieczór udało się jeszcze wyjść na rower i pojechać w okolicę Warty, ale z rzeki zostały tylko komary. Jednak po tak długiej przerwie fajnie było popedałować nawet w chmurze komarów. Na zakończenie zdjęcie i ślad GPS.

    I obietnica, że od teraz notki będą się pojawiały częściej, bo póki co remont jest zakończony.

    I obiecany GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Chaotyczność notki wynika z pisania jej przez tydzień – to pierwsza i – oby – ostatnia taka.

  • Torba podsiodłowa XLC BA-W39

    Lato, w końcu, w pełni; pogoda zachęca do jeżdżenia na rowerze, a ilość jasnych godzin w ciągu dnia powoduje, że te wypady mogą być całkiem długie. I tak też stara się robić Roch, co prawda nie zawsze się to udaje, ale jak już ma możliwość to stara się pojeździć trochę więcej. Pakuje wtedy swoją nerkę, która towarzyszy mu przy każdej okazji i rusza przed siebie. Do nerki wchodzą najpotrzebniejsze rzeczy: klucze, bidon, telefon, inhalator i jakiś drobny banknot w razie gdyby na trasie przyszło coś kupić, a akurat nie byłoby terminala w sklepie. Jednak czasem fajnie byłoby zapakować coś więcej jeszcze.

    I tutaj dochodzimy do pojęcia, które kojarzy się z gravelem, czyli do bikepackingu. Do tej pory Roch do transportu większej ilości rzeczy używał plecaka, ale od pewnego czasu ma też inną torbę, która pomieści całą szafę, a i jeszcze można wpakować piłkę nożną. I tak zbliżamy się do kolejnej recenzji, tym razem na tapet bierzemy torbę podsiodłową XLC BA-W39: https://www.rowertour.com/p/195796/xlc-tail-bag-ba-w39-torba-podsiodłowa

    Jakość wykonania

    Zacząć należy od tego, że torba podsiodłowa jest przepastna. Można tam zmieścić naprawdę dużo bagażu, a jeśli odpowiednio rozłoży się rzeczy to spokojnie wejdzie odzież na zmianę a i pewnie jakieś spanie się zmieści.

    Torba podsiodłowa wykonana jest z poliestru 600D, co gwarantuje że nasze rzeczy znajdujące się w środku pozostaną suche nawet podczas jazdy w deszczu. Torbę przypinamy pod siodełko za pomocą dwóch pasków, a do sztycy mocujemy dwoma szerokimi rzepami. Dzięki temu torba jest stabilna i nie lata na boki nawet jak jest załadowana po brzegi. Skoro już doszliśmy do końca torby to wspomnieć należy, że zamknięcie torby to \”rolltop\”, czyli zwijamy ją i ściągamy paskami. Dodatkowo na brzegach są rzepy, którymi można je \”skleić\”.

    Ten rodzaj zamknięcia powoduje, że możemy regulować jej objętość. Jeśli chcemy wrzucić tylko potrzebne rzeczy, to bardziej ją zwijamy, ale jeśli potrzebujemy większej objętości to rozwijamy ją i mamy \”wór bez dna\”. Całkiem rozsądne rozwiązanie, które sprawdzi się zarówno na krótkim wypadzie \”dookoła komina\” jak i na dłuższym, gdzie trzeba zabrać dodatkowe rzeczy.

    Wszystkie paski można zwinąć i schować pod gumką dzięki czemu nic nie zwisa, a całość sprawia schludne wrażenie. Jedynie paski mocujące torbę do sztycy, w odczuciu Rocha, mogłyby być nieco krótsze, albo Roch ma wyjątkowo cienką sztycę, bo tymi paskami spokojnie można by owinąć ją ze dwa albo i trzy razy. No chyba, że Roch nie potrafi poprawnie zamontować tej torby.

    Dane techniczne

    Jak już Roch wspomniał, torba wykonana jest z poliestru 600D, reszta parametrów to:

    • Wymiary: 68 x 33 x 15 cm,
    • Pojemność: 20 litrów,
    • Kolor: Czarny,
    • Waga: 1636 g,
    • Zapięcie Rolltop umożliwiające regulowanie objętości torby,
    • Wodoszczelna,
    • Sztywna wkładka wewnętrzna zachowująca kształt torby,
    • Elastyczne paski umożliwiające mocowanie drobnych przedmiotów na torbie,
    • Elementy odblaskowe zwiększające bezpieczeństwo.

    Torbę mocuje się do prętów siodełka za pomocą dwóch pasków, a do sztycy dwoma szerokimi rzepami.

    Wrażenia z użytkowania

    Z początku Roch miał niemałą zagwozdkę jak podejść do tej torby. Bo do tej pory do bikepackingu miał raczej podejście luźne, żeby nie napisać, że w ogóle nie próbował, ale w końcu postanowił, że sprawdzi jak ta torba sprawdzi się podczas codziennego używania. Bo jedno to epicki wypad, a drugie to upchanie się z gratami, bo bombelek chce jechać pograć w piłkę, albo akurat pogoda nie jest pewna i trzeba, oprócz kluczy od domu, zabrać jeszcze kurtkę, a przy okazji bidon i aparat.

    I tak też podszedł do tematu. W codziennym używaniu torba daje radę, można do niej wrzucić trochę rzeczy i zwinąć ją bardziej, a można zapakować strój piłkarski, lustrzankę, piłkę nożna i buty, a jeszcze zmieści się bidon i zapięcie do rowerów. Trzeba jednak pamiętać o pewnej kolejności układania rzeczy wewnątrz, bo raz się zdarzyło, że Rochowi końcówka torby się \”złamała\”, ale po poprawieniu ułożenia już nic się nic działo.

    Dodatkowo, dzięki \”szybkiemu\” mocowaniu, można torbę zabrać ze sobą jeśli zostawiamy rower gdzieś przypięty. Ponowne założenie torby trwa chwilę i nie sprawia żadnego problemu.

    Podsumowanie

    Pierwsze spotkanie Rocha z bikepackingiem spowodowało u niego przerażenie, że o to teraz trzeba będzie pakować kuchenkę turystyczną, namiot i jeździć od miasta do miasta, ale potem – gdy już ochłonął – okazało się, że bikepacking wcale nie musi oznaczać gigantycznych wypraw. Spakować można się też na całodzienny wypad z dziećmi, a jak wiadomo te są bardzo wymagające jeśli chodzi o potrzeby i trzeba mieć zawsze wszystko pod ręką.

    To wcale nie oznacza, że torba podsiodłowa XLC BA-W39 sprawdza się tylko podczas wypadów za miasto. Równie dobrze można zapakować się na kilkudniowy wypad i przejechać kilkaset kilometrów. To właśnie ta uniwersalność powoduje, że będziemy po nią sięgać jak tylko będzie potrzeba przewiezienia większej ilości bagażu. O ile w ogóle zdejmiemy ją z roweru.

    Za cenę ok. 220 zł (teraz na rowertour.com jest obniżka) dostajemy pojemną torbę, która jest wodoszczelna i wytrzymała, a 20 litrów objętości umożliwia przewiezienie naprawdę sporej ilości bagażu.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Podsumowanie długiego weekendu (i plany na kolejny)

    Tak się ostatnio składa, że Roch pomiędzy rowerowaniem zajmuje się także remontowaniem, a w sumie to remontowania było więcej w ostatnim czasie, więc kolejność powinna być odwrotna, ale mimo całego tego zamieszania Roch próbuje chociaż na trochę wyjść na rower. Pod względem remontowym jest pomiędzy głębokim lasem, a czarną du*ą, ale już widać światełko w tunelu, poza tym co to za wakacje bez malowania. Pod względem rowerowym zaś całkiem w porządku, bo w końcu zaczęło się dziać.

    Roch, jak można było przeczytać tu i ówdzie przygotowuje kolejną recenzją tudzież test i w sumie ma wszystko dopięte na ostatni guzik. Było jeżdżone, zdjęcia są, nawet ciut kolarskiej opalenizny Roch załapał, więc do pełni szczęścia brakuje tylko piątku żeby wszystko ujrzało światło dzienne. Kolejny długi weekend za Rochem. Pozostały jedynie wspomnienia i początki kolarskiej opalenizny. Weekend poza ogarnięciem malowania upłynął w wypadzie z bombelkami najpierw na piłkę nożną, a potem na pizzę.

    W ostatnim czasie pogoda w ogóle nie rozpieszczała więc taki dłuższy wypad był dla wszystkich okazją do relaksu i spędzenia czasu na świeżym powietrzu łapiąc odrobinę witaminy D. Roch też planował inaugurację wypadów do Olsztyna, ale granie w piłkę i pizza się przesunęły, więc on sam już nie miał czasu na taki wypad. Jednak Roch stara się też pedałować po pracy, bo taki wieczorny wypad ma swoje zalety. Raz, że już nie jest tak gorąco, a dwa że Roch jedzie w standardowe miejsce, a tym samym podtrzymuje swoją lokalną legendę na drodze technicznej A1.

    Być może w nadchodzący weekend, jak Roch uwinie się z malowaniem, to uda się pojechać do Olsztyna. W każdym razie Roch próbuje pogodzić sprawy remontowe ze sprawami rowerowymi. Na zakończenie ławka, która pełniła funkcję miejsca odpoczynku na piłce nożnej.

    Roch pozdrawia Czytelników.