Najgorsze co może być to ulubiony obiad i później wypad na rower. Bo jak obiad jest ulubiony to musi być pochłonięty w całości wraz z dokładką, a to jest zabójcze dla późniejszej chęci pedałowania. Roch pochłonął obiad z dokładką, a potem miał iść na rower z Michałem, ale tak jakoś ciężko się jechało.
Cel był jasno określony - festyn w Wilkowicach, choć początkowo Roch z Michałem zajechali do Zbrosławic. Na festynie jak to na festynie, dużo okolicznego kolorytu, piwo "Rybnickie" no i szlagiery. Do tego wóz straży pożarnej, strzelnica i kilka skuterów.
W drodze powrotnej Roch zauważył na parkingu Wartburga, piękne cacko na zabytkowych numerach:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz